Kometa ISON właśnie przecina orbitę Ziemi

Kometa ISON, która zapowiadana jest jako kometa stulecia, właśnie przecina orbitę Ziemi w miejscu przez które nasza planeta przejdzie w połowie stycznia. Czy coś nam z tego powodu grozi?

Kometa ISON, która zapowiadana jest jako kometa stulecia, właśnie przecina orbitę Ziemi w miejscu przez które nasza planeta przejdzie w połowie stycznia. Czy coś nam z tego powodu grozi?

Naukowcy mówią o trzech najważniejszych datach związanych z kometą stulecia, znaną pod nazwą ISON. Pierwsza, kluczowa data, to 28 listopada. Wówczas kometa ma się znajdować w odległości zaledwie 1 miliona kilometrów od powierzchni Słońca.

 

Od tego co wówczas się stanie, zależeć będą dalsze losy komety, jak i to czy ujrzymy ją na ziemskim niebie jaśniejszą od Księżyca w pełni. Warianty przedstawiane przez naukowców są trzy.

 

Według pierwszego kometa podczas swojego przelotu w pobliżu naszej gwiazdy rozpadnie się, a pozostałe po niej kawałki stworzą osobne, mniejsze komety, poruszające się po tej samej orbicie.

Reklama

 

Drugi wariant zakłada, że owe fragmenty zaczną się poruszać po innych orbitach i wówczas mogą zacząć stanowić zagrożenie dla Ziemi. Trzeci wariant jest najmniej pomyślny dla obserwatorów, ponieważ kometa ma zgodnie z nim spłonąć w słonecznej atmosferze.

 

Wówczas z podziwiania jej na ziemskim niebie będą nici. Będzie jednak w zamian coś innego. W historii zdarzało się, że mniejsze kawałki były przyciągane przez Słońce i płonęły w jego atmosferze, czasem powodując okazałe rozbłyski i wyrzuty masy (wiatru słonecznego), również w kierunku Ziemi.

 

Jeśli to zjawisko się powtórzy, to nasza planeta znajdzie się w zagrożeniu, ponieważ naładowane cząstki mogą, o ile wyrzut będzie silny, uszkadzać satelity oraz sieć energetyczną.

 

Zakładając jednak, że kometa przetrwa spotkanie ze Słońcem, kolejną ważną datą byłby 26 grudnia, czyli drugi dzień świat Bożego Narodzenia. Kometa przeleci wtedy najbliżej Ziemi w odległości 64 milionów kilometrów. O ile jej trajektoria zostanie niezmieniona, to w żadnym razie nic nam nie grozi, bo odległość od niej będzie olbrzymia.

 

Trzecia data to połowa stycznia. Ziemia wejdzie wówczas w pas drobin skalnych, które właśnie w tej chwili pozostawia za sobą kometa przecinając orbitę po której porusza się nasza planeta. Od tego ile materiału skalnego zostawi, zależeć będzie czekający nas spektakl "spadających gwiazd".

 

Niektórzy naukowcy sądzą, że nastąpi prawdziwy deszcz meteorów, który może przynieść ze sobą upadek tak dużego meteorytu, jak w lutym tego roku w Czelabińsku w Rosji. Czyżby miała się potwierdzić biblijna przepowiednia, że "gwiazdy niebieskie spadną na ziemię"?

 

Mimo, że badamy komety od dziesiątek lat, to jednak nadal niewiele o nich wiemy, a co za tym idzie, wciąż mamy bardzo wiele problemów z przewidywaniem tego, co ze sobą przyniosą.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy