Ponury scenariusz erupcji wulkanu na Islandii

Erupcja wulkanu Bardarbunga na Islandii nie ustaje. Z kraterów wydobywają się strumienie lawy i trujące gazy. Każdego dnia notuje się setki wstrząsów ziemi. Naukowcy opracowali trzy scenariusze dalszego rozwoju sytuacji. Jeden z nich jest szczególnie niepokojący...

Erupcja wulkanu Bardarbunga na Islandii nie ustaje. Z kraterów wydobywają się strumienie lawy i trujące gazy. Każdego dnia notuje się setki wstrząsów ziemi. Naukowcy opracowali trzy scenariusze dalszego rozwoju sytuacji. Jeden z nich jest szczególnie niepokojący...

Naukowcy stale monitorujący aktywność wulkanu Bardarbunga na Islandii, w ciągu ostatniego miesiąca, odnotowali 20 tysięcy trzęsień ziemi o magnitudzie dochodzącej do 5,7. Świadczą one o tym, że erupcja nie ustaje i szybko się nie zakończy.

To niepokoi mieszkańców wyspy, którzy zmuszeni są żyć w ciągłej niepewności, bo nikt do końca nie jest w stanie przewidzieć, jak zachowa się wulkan, choćby jutro. Strumienie lawy wydobywającej się ze szczelin w ziemi na obszarze lawowym Holuhraun, zaczynają wlewać się do rzeki Jökulsá á Fjöllum, którą do tej pory zasilały wody z roztapiającego się lodowca.

Reklama

Erupcja wulkanu Bardarbunga na Islandii. Fot. Einar Gudmann.

Jednak znacznie groźniejsze niż lawa są wyziewy, które unoszą się wraz z wiatrem na północ i północny-zachód. Mieszkańcy niektórych miejscowości proszeni są o pozostanie w domach oraz uszczelnienie okien i drzwi, aby trujące gazy nie wnikały do domów.

Jako, że wulkan Bardarbunga znajduje się pod czapą lodową Vatnajökull, największym pod względem objętości lodowcem w Europie, masy lodu są powoli, ale systematycznie, roztapiane od spodu. Woda spływa do miejscowych rzek, które odprowadzają ją do morza. Rzeki wzbierają, miejscami wylewają, dochodzi do coraz liczniejszych podtopień.

Erupcja wulkanu Bardarbunga na Islandii. Fot. Ármann Höskuldssyni.

Naukowcy są zdania, że sytuacja będzie się komplikować. Podczas codziennych spotkań ustalone zostały trzy scenariusze na to, co może się z wulkanem zdarzyć w nadchodzących tygodniach i miesiącach. Każdy kolejny jest coraz bardziej niepomyślny.

Niepokojące scenariusze dla Islandii

Według pierwszego scenariusza, najbardziej korzystnego, osiadanie kaldery Bardarbungi będzie przystopowywać, a erupcja, mówiąc kolokwialnie, spali na panewce. Drugi scenariusz jest mniej pomyślny, ponieważ wieści dalsze osiadanie kaldery oraz erupcje na polu lawowym Holuhraun.

Mogłoby dojść do kolejnych erupcji, tym razem pod lodowcem, które spowodowałaby gwałtowne roztapianie się lodu i emisje popiołów. Mogłoby dojść do powodzi oraz paraliżu w ruchu lotniczym.

Erupcja wulkanu Bardarbunga na Islandii. Fot. Kristinn R. Kristinsson.

Trzeci scenariusz jest zdecydowanie najczarniejszy i nikt nie chce, aby się zrealizował. Zgodnie z nim doszłoby do rozległej erupcji kaldery Bardarbungi, wraz ze znaczną emisją popiołów, całkowicie wstrzymujących ruch lotniczy. Erupcja spowodowałaby roztopienie się części lodowca Vatnajökull i masowe powodzie.

Scenariusz ten może się oczywiście rozwijać, ponieważ skala erupcji może być bardzo różna. Przy silnej erupcji lodowiec Vatnajökull mógłby się roztopić w znacznej mierze albo nawet w całości.

Trzeba mieć na uwadze to, że jest on jednym z największych lodowców na świecie, ma objętość 3 tysięcy kilometrów sześciennych, powierzchnię 8 tysięcy kilometrów kwadratowych (prawie 10 procent terytorium wyspy), a jego grubość dochodzi do 1 kilometra. Islandii groziłaby wówczas powódź na niewyobrażalną skalę.

Ponure wizje pobudzają wyobraźnię potomków Wikingów. Nawet czołowe gazety porównują erupcję Bardarbungi z przerażającym wydarzeniem, które miało miejsce w 897 roku. Doszło wówczas do erupcji wulkanu na Islandii, a według historyków, mogła nim być Bardarbunga. Do atmosfery wyemitowane zostały tak duże ilości popiołów, że niebo pociemniało. Trzy zimy z rzędu były wyjątkowo srogie, co według dawnych podań, miało zapowiadać nadejście końca świata.

Na tle historii gigantyczne erupcje wulkanów zdarzały się wielokrotnie. Jedną z największych była ta z lat 536-537. Nie wiadomo, który wulkan wybuchł, choć snute są domysły, że zapewne również na Islandii. Jak wspominają kroniki, na terenie dzisiejszej Szwecji opuszczono w tym czasie około 75 procent wiosek, a na południu Norwegii odkryto wzrost liczby pochówków o 90-95 procent.

Śnieg sypał nawet w środku lata, a zimy były niezwykle śnieżne i mroźne, nawet tam, gdzie zwykle bywały łagodne. Także wtedy kronikarze wspominali o Fimbulvinter, czyli trzyletniej ciężkiej zimie, która miała doprowadzić do Ragnarök, czyli zagłady ludzkości. Tak się jednak nie stało i oby i tym razem erupcja Bardarbungi przebiegła zgodnie z najbardziej pomyślnym, pierwszym scenariuszem.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy