O krok od szybkiego wykrywania boreliozy

Z ostatniego badania Lasów Państwowych wynika, że aż 38 procent Polaków w ogóle nie chodzi do lasów. Dlaczego? Zdecydowana większość z nich, nawet jeśli mieszka blisko lasu, boi się kleszczy, które są nosicielami niebezpiecznych chorób. Najpoważniejszą z nich jest borelioza...

Z ostatniego badania Lasów Państwowych wynika, że aż 38 procent Polaków w ogóle nie chodzi do lasów. Dlaczego? Zdecydowana większość z nich, nawet jeśli mieszka blisko lasu, boi się kleszczy, które są nosicielami niebezpiecznych chorób. Najpoważniejszą z nich jest borelioza...

Z ostatniego badania Lasów Państwowych wynika, że aż 38 procent Polaków w ogóle nie chodzi do lasów. Dlaczego? Zdecydowana większość z nich, nawet jeśli mieszka blisko lasu, boi się kleszczy, które są nosicielami niebezpiecznych chorób.

Najpoważniejszą z nich jest borelioza, na którą w ostatnich latach zapada coraz więcej Polaków. Niestety, choroba sieje spustoszenie w organizmie, a dotychczas nie odkryto skutecznej metody jej wykrycia. Borelioza może przebiegać bezobjawowo nawet kilka lat, po czym nagle się uaktywnić. Nic więc dziwnego, że jej skutków nie wiążemy wówczas z ugryzieniem kleszcza sprzed lat.

Reklama

Naukowcy Uniwersytetu Kalifornijskiego i Uniwersytetu Johna Hopkinsa w USA na łamach pisma "mBio" omówili nową procedurę, która pozwala wykryć infekcję krótko po tym, jak krętki przenoszone przez kleszcza, wnikną do organizmu, nawet wtedy, gdy dotychczasowej testy wskazują mylący wynik negatywny.

Do tej pory wykrycie infekcji było możliwe dopiero po 4-6 tygodniach od wniknięcia krętków, chyba, że pojawił się charakterystyczny rumień, który mógł przyspieszyć wykrycie choroby, ale występował jedynie od 20-30 procent faktycznie zarażonych. Jak naukowcy odkryli nową metodę?

Wbity kleszcz w zbliżeniu.

Otóż zaobserwowali uaktywnianie się zestawu genów w komórkach krwi w momencie zakażenia. Badaniu poddano 30 pacjentów i w ciągu roku udało się całkowicie przywrócić do zdrowia połowę z nich. U drugiej połowy odróżnienie aktywowanych genów od tych uśpionych było niemożliwe.

Naukowcy będą nadal badać to zjawisko, by odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje. Nie mniej jednak nowa metoda może zdecydowanie zwiększyć liczbę wyleczonych z boreliozy.

Co mają żołędzie do boreliozy?

To jednak nie jedyne odkrycie naukowców, bowiem na podstawie obserwacji przyrodniczych, udało się wyodrębnić powiązania między ilością żołędzi w lesie, a liczbą pacjentów, którzy zapadli na boreliozę. Dokonali tego młodzi naukowcy. Michał Bogdziewicz i Jakub Szymkowiak z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Co ma piernik do wiatraka? Otóż im większy jest jesienią opad żołędzi, tym więcej myszy, które się nimi żywią. A im więcej jest myszy, które są nosicielkami krętka boreliozy, tym częściej przekazują go kleszczom, a te wgryzając się w ludzką skórę, zarażają spacerujących i zbierających grzyby.

Jak twierdzą polscy badacze, w roku następnym po wysypie żołędzi, liczba myszy potrafi zwiększyć się nawet ponad 10-krotnie. Wystarczy więc śledzić dane o opadzie żołędzi w danym roku, aby trafnie prognozować intensywność zachorowań na boreliozę i zawczasu ostrzegać społeczeństwo.

Co to jest borelioza?

Borelioza jest chorobą wywołaną przez krętki przenoszone przez kleszcze. Choroba charakteryzuje się zajęciem skóry, stawów, układu nerwowego i serca. Krętki mnożą się w jelicie cienkim kleszcza, przenikają do krwi, a następnie do gruczołów ślinowych. Człowiek ulega zakażeniu podczas pokłucia przez kleszcza, ale także przez wtarcie znajdującego się na skórze kału kleszcza w zranione miejsce lub przez rozgniecenie kleszcza i wtarcie jego treści w zranioną skórę. Do zakażenia dochodzi w ciągu 36–48 godzin.

Obraz kliniczny boreliozy jest bardzo zróżnicowany. Jest uzależniony od okresu choroby i zajęcia poszczególnych układów. Najczęściej choroba ma przebieg fazowy, wielonarządowy, zmiany dotyczą głównie skóry, systemu nerwowego, serca, narządu wzroku, a czasem innych narządów.

Rumień w miejscu ugryzienia kleszcza. Fot. Wikipedia.

W pierwszym okresie choroby u niemal 20-30 procent zakażonych osób pojawia się rumień wędrujący, w środku którego widać przejaśnienie. Rumień ma kolor czerwony lub niebieskoczerwony, jest ocieplony ale niebolesny.

Rumień wędrujący u chorych nieleczonych może zaniknąć w ciągu 3-4 tygodni, u osób leczonych zanika w ciągu kilku dni, pozostawiając czasem przebarwienie lub odbarwienie skóry. Zmianom skórnym czasem towarzyszą objawy grypopodobne takie jak: gorączka lub stany podgorączkowe, uczucie rozbicia, zmęczenie, bóle głowy, mięśni, stawów i powiększone węzły chłonne.

W drugim stadium choroby objawy pojawiają się po kilku tygodniach, najczęściej przed upływem 3 miesięcy. Przeważnie dotyczą one skóry, ośrodkowego i obwodowego układu nerwowego oraz układu krążenia. Drugi okres choroby charakteryzuje się wystąpieniem stanów zapalnych stawów, zapaleniem mięśnia sercowego oraz wczesnej neuroboreliozy.

Kleszcz w zbliżeniu. Fot. Wikipedia.

Na skórze pojawia się wtórny mnogi rumień wędrujący, występujący niezależnie od miejsca ukłucia przez kleszcza. Obserwuje się również zmianę w postaci ziarniniaka chłonnego (chłoniak rzekomy) - jest to niebolesny, niebiesko-czerwony guzek lub blaszka, któremu towarzyszą złe samopoczucie, stany podgorączkowe, bóle kostno-stawowe, objawy neurologiczne.

Miejscem jego występowania jest płatek ucha, małżowina uszna, brodawka sutkowa, moszna. Do późnych objawów boreliozy zaliczamy: zanikowe zapalenie skóry kończyn, występujące tylko u osób dorosłych. Charakteryzuje się ono czerwonymi lub niebiesko-czerwonymi zmianami na zewnętrznych powierzchniach kończyn. Zmianom towarzyszy ciastowaty obrzęk, z postępującym zanikiem skóry, zapalenie stawów i zmiany neurologiczne utrzymujące się ponad 12 miesięcy.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy