Zbrodnia doskonała po północnokoreańsku

Zapewne słyszeliście, że w ostatni poniedziałek na lotnisku w Kuala Lumpur zginął przyrodni brat północnokoreańskiego przywódcy Kim Dzong Una - Kim Dzong Nam, który od lat żył na wygnaniu w chińskim Makao. Najciekawsze są jednak szczegóły tej zbrodni, która dokonana została w taki sposób, że prawdopodobni morderczyni nawet nie wiedziała, że kogoś zabija.

Zapewne słyszeliście, że w ostatni poniedziałek na lotnisku w Kuala Lumpur zginął przyrodni brat północnokoreańskiego przywódcy Kim Dzong Una - Kim Dzong Nam, który od lat żył na wygnaniu w chińskim Makao. Najciekawsze są jednak szczegóły tej zbrodni, która dokonana została w taki sposób, że prawdopodobni morderczyni nawet nie wiedziała, że kogoś zabija.

Zapewne słyszeliście, że w ostatni poniedziałek na lotnisku w Kuala Lumpur zginął przyrodni brat północnokoreańskiego przywódcy Kim Dzong Una - Kim Dzong Nam, który od lat żył na wygnaniu w chińskim Makao. Najciekawsze są jednak szczegóły tej zbrodni, która dokonana została w taki sposób, że prawdopodobni morderczyni nawet nie wiedziała, że kogoś zabija.

W zabójstwie udział brały 25-letnia Siti Aisyah, obywatelka Indonezji, i posługująca się paszportem Wietnamu Doan Thi Huong. Podczas gdy Kim czekał na odlot i odwiedzał lotniskowe sklepy jedna z kobiet przyciągnęła jego uwagę, a druga w tym czasie prysnęła mu w twarz sprayem o niewiadomym składzie - efekt był jednak taki, że 46-latek zmarł na miejscu, jeszcze przed przyjazdem karetki - zdążył tylko wykrzyknąć, że został otruty.

Reklama

Nie wiadomo czy za zamachem stoją północnokoreańskie służby, Kim Dzong Nam dawno temu zrezygnował już z wyścigu o tron w Pjongjangu, jednak pozostawał on krytykiem brata - a despotyczni przywódcy za krytyką nie przepadają.

Najciekawsze jest jednak to, że stojące za zamachem kobiety mogły w ogóle nie zdawać sobie sprawy z tego, że kogoś zabijają - Aisyah podczas przesłuchania zeznała, że została zaczepiona parę dni wcześniej w jednym z nocnych klubów i zaproponowano jej udział w programie typu "ukryta kamera" - za 100 dolarów miała w ramach telewizyjnego żartu prysnąć komuś na lotnisku sprayem w twarz.

Jeśli okaże się to prawdą, a nie tylko wybiegiem sprytnej agentki służb specjalnych, to będziemy mogli mówić o zbrodni niemal doskonałej - wyglądającej niczym wyciągnięta z filmowego scenariusza czy dobrej książki.

Źródło: , Zdj.: screenshot YouTube/Star Online

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy