Tak wygląda największy eksodus XXI wieku

Już w 2005 roku naukowcy przestrzegali, że postępujące zmiany klimatyczne mogą nie tylko doprowadzić do wojen, lecz również zmusić całe populacje do wędrówki w poszukiwaniu lepszych warunków do życia. Jednoznacznie wskazywano wówczas, że obszarami...

Już w 2005 roku naukowcy przestrzegali, że postępujące zmiany klimatyczne mogą nie tylko doprowadzić do wojen, lecz również zmusić całe populacje do wędrówki w poszukiwaniu lepszych warunków do życia. Jednoznacznie wskazywano wówczas, że obszarami...

Już w 2005 roku naukowcy przestrzegali, że postępujące zmiany klimatyczne mogą nie tylko doprowadzić do wojen, lecz również zmusić całe populacje do wędrówki w poszukiwaniu lepszych warunków do życia.

Jednoznacznie wskazywano wówczas, że obszarami, gdzie najczęściej będą pojawiać się klimatyczni uchodźcy będzie Bliski Wschód i Afryka. Niestety, długo nie musieliśmy czekać na ziszczenie się tego ponurego scenariusza.

W 2010 roku, czyli na rok przed wybuchem wojny domowej, według raportu ONZ-owskiej Organizacji ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) we wschodniej i północno-wschodniej części Syrii 300 tysięcy rodzin wyemigrowało z niewielkich wsi do większych miast, taki jak Aleppo, Damaszek i Dajr az-Zaur, w poszukiwaniu pracy.

Reklama

Przyczyną największej od wielu lat migracji była dramatyczna susza, która zmusiła rolników i hodowców do porzucenia swojego zawodu. W Syrii w sektorze rolnictwa zatrudnionych było 40 procent ludności, która stanowiła 25 procent produktu krajowego brutto. Jednak sytuacja ta zmieniła się diametralnie, gdy z niektórych wsi do miast wyjechała aż połowa mieszkańców.

Z powodu niedostatku opadów, który panował wówczas od 4 lat, padło prawie 80 procent zwierząt hodowlanych. Dlatego też skutki suszy odczuwało aż milion Syryjczyków, którzy zmuszeni byli do życia na skraju ubóstwa. Rolnicy mimo upływu kolejnych lat nie zmienili sposobu nawadniania pól, a także nie zaczęli uprawiać innych roślin, które mogłyby przetrwać okres niskich sum opadów.

Na spotkaniu rolników z ekonomistami przedstawiono raport ukazujący katastrofalną sytuację na wschodzie Syrii. Okazuje się, że 60 tysięcy rodzin, które posiadały około 100 sztuk bydła, straciło jego połowę. Poziom ubóstwa skoczył z tego powodu do aż 80 procent. Po tym jak wyschły ostatnie pola uprawne, ludzie z obszarów wiejskich zaczęli się domagać rekompensaty od władz, ale z powodu ogromu potrzeb, jej nie otrzymali.

Wówczas wybuchła rewolucja, która ostatecznie skończyła się jedną z najbardziej krwawych wojen dwudziestego pierwszego wieku. Oczywiście naukowcy nie wskazują, że susza była główną przyczyną konfliktu, jednak z całą pewnością stanowiła jeden z jego filarów.

Podobne mechanizmy uruchomione zostały w tym samym czasie w Afryce, gdzie w 2011 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ) ogłosiła po raz pierwszy od 30 lat suszę w Rogu Afryki, a więc w Etiopii i Somalii. Szacuje się, że z Somalii do Etiopii i Kenii uciekło wówczas nawet milion osób, ale wielu nie przeżyło tułaczki.

Z głodu i pragnienia zmarły dziesiątki tysięcy ludzi, przeważnie dzieci. Takiego kryzysu nie było tam od lat 80. ubiegłego wieku, gdy na ekranach telewizorów w wieściach z Afryki wciąż widzieliśmy dzieci umierające z głodu na rękach ich matek.

W kilka lat sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej, zwłaszcza w 2015 roku, gdy we znaki zaczęło się dawać zjawisko El Niño, najsilniejsze jakie kiedykolwiek obserwowano. We wschodniej i południowej części kontynentu z powodu głodu i pragnienia zagrożone jest życie 70 milionów ludzi.

W samym Sudanie Południowym, Sudanie, Somalii i Etiopii 18 milionów ludzi potrzebuje natychmiastowej pomocy. Ludzie zmuszeni są pić wodę z zanieczyszczonych kałuż, ryzykując ciężkimi chorobami układu pokarmowego.

To właśnie z północno-wschodniej Afryki prowadzi szlak przemytniczy ludzi do Europy. Pokonują oni tysiące kilometrów przez Saharę, aby dostać się następnie przez Morze Śródziemne do Włoch i dalej do Niemiec, Szwecji czy Wielkiej Brytanii.

Jednak lada chwila podobne szlaki mogą się otworzyć na południu Czarnego Lądu. Tam z kolei susza ma największe rozmiary przynajmniej od 1981 roku. Szacuje się, że skutki niedostatku opadów, a w związku z tym braku żywności i wody pitnej, odczuwa tam prawie 50 milionów ludzi, w takich krajach jak Republika Południowej Afryki, Lesotho, Suazi, Zambia i Zimbabwe.

Brak perspektyw na poprawę tej sytuacji może zmusić wielu Afrykańczyków do wędrówki w kierunku Europy, która dziejowego eksodusu może nie wytrzymać. Zmiany klimatyczne, które dotykają wiele regionów świata z coraz większą intensywnością i na coraz większą skalę, będą nas kosztować coraz więcej, mogą też nie do poznania odmienić Europę, gospodarczo i kulturowo.

Na tle tysięcy lat do takich sytuacji dochodziło wielokrotnie, ale naukowcy są przekonani, że tym razem, po raz pierwszy w historii, w ponad 95 procentach przyczynił się do tego człowiek poprzez emisję gazów cieplarnianych.

Źródło: / Fot. Twitter/YouTube

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy