Rząd USA opracowuje plan działania dla obywateli na wypadek uderzenia planetoidy

Biuro Polityki Naukowo-Technicznej Białego Domu opracowuje wielki plan działania na wypadek wielkiego kataklizmu związanego z uderzeniem kosmicznej skały w terytorium Stanów Zjednoczonych lub inną część świata.

Specjaliści zachęcają do współpracy inne kraje i myślą o stworzeniu wspólnego centrum, którego zadaniem byłoby wykorzystanie infrastruktury obserwacyjnej kosmosu do wykrywania potencjalnych zagrożeń. W planie byłoby też stworzenie odpowiednich instytucji i organizacji, a także przeprowadzenie szkoleń. Dzięki temu ludność miałaby większą widzę na temat radzenia sobie w takich ekstremalnych warunkach i mogłaby lepiej wykorzystać dostępne środki do przetrwania.

W Stanach Zjednoczonych od dawna są prowadzone najróżniejsze programy dotyczące planu działania na wypadek trzęsienia ziemi lub uderzenia huraganu, ale nikt na świecie jeszcze nie stworzył podobnego na wypadek uderzenia planetoidy.

Reklama

Meteor czelabiński jest najlepszym przykładem tego, że zagrożenie jest poważne i realne. Wszedł on w atmosferę naszej planety nad Syberią, gdzie zaludnienie jest małe, i chociaż miał tylko 20 metrów średnicy, uwolnił energię bliską 30 bomb atomowych, co wystarczyło do powstania uszkodzeń w tysiącach budynków i zranienia ponad 1000 osób.

Biuro Polityki Naukowo-Technicznej Białego Domu nie skupia się tutaj przede wszystkim na globalnym kataklizmie, ale na takim na mniejszą skalę. Nawet mała planetoida, gdyby uderzyła np. w Nowy Jork, Moskwę czy Pekin, mogłaby doprowadzić do śmierci milionów ludzi i, co najgorsze, poważnie zdestabilizować funkcjonowanie światowej gospodarki i życie miliardów ludzi. W ciągu zaledwie paru minut zostałby zniweczone wielkie osiągnięcia, do których nasza cywilizacja dochodziła setki lat.

Rząd USA chce również opracować technologie, które pozwolą nam skutecznie zneutralizować zagrożenie bezpośrednio w przestrzeni kosmicznej. Kilka miesięcy temu NASA zaprezentowała szczegóły pierwszej w historii misji, która będzie polegała na ochronie naszej planety przed zagrożeniem pochodzącym z kosmicznych skał przemierzających otchłań kosmosu.

W ramach projektu DART, w laboratoriach Johna Hopkinsa budowana jest sonda, zadaniem której będzie uderzenie w małą planetoidę i zmiana jej trajektorii lotu, aby nie uderzyła ona w Ziemię.

NASA na swój cel wybrała przelatującą w pobliżu naszej planety planetoidę Didymos (65803). Została ona odkryta 11 kwietnia 1996 w ramach programu Spacewatch. Nazwa planetoidy w języku greckim oznacza bliźniaka i została nadana, gdy potwierdzono podwójność planetoidy.

Didymos A ma średnicę ok. 780 metrów i jej okres obrotu wokół własnej osi wynosi ok. 2,26 godziny. Natomiast Didymos B (Didymoon) ma średnicę ok. 160 metrów. Naziemne obserwacje wykazały, że Didymos zbudowany jest planetoidą chondrytową lub kamienną powstałą z pyłu podczas tworzenia się Układu Słonecznego.

Astronomowie z NASA chcą zmienić orbitę tej drugiej, mniejszej i dowiedzieć się, co tak naprawdę stanie się z jedną i drugą kosmiczną skałą. Układ Didymos w rzeczywistości może zagrażać naszej planecie, gdyż należy do grupy Apollo, dlatego jest dla astronomów tak świetnym obiektem do badań nad tworzeniem systemu ochrony Ziemi.

Planetoida Didymos znajdzie się ok. 11 milionów kilometrów od Ziemi w październiku 2022 roku. Wówczas rozpocznie się jedna z najbardziej fascynujących misji w historii ludzkości. Według planu, sonda o wadze 300 kilogramów uderzy w mniejszą planetoidę z prędkością 6 km/s (22 tysiące km/h).

Trzymajmy kciuki, aby misja powiodła się, i udało się naukowcom osiągnąć zakładane cele. Od tego bowiem będzie zależała spokojna przyszłość naszej egzystencji na Błękitnej Planecie.

Źródło: GeekWeek.pl/ / Fot. NASA

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy