Sztuczna inteligencja pomoże w walce z wykorzystywaniem seksualnym nieletnich

Dopiero co docierały do nas doniesienia sugerujące o sztucznej inteligencji zdolnej wykrywać depresję i to bez wyraźnego udziału osoby cierpiącej z powodu tej choroby, a SI już podbija kolejne dziedziny naszego życia.

Sprawa jest nie mniej poważna, bo chodzi o walkę z wykorzystywaniem seksualnym nieletnich, a za jej początek można uznać wypowiedź brytyjskiego ministra spraw zagranicznych, Jeremy’ego Hunta. Ten wytykał Google, że nie ma problemu z pracami nad chińską, a co za tym idzie ocenzurowaną wersją swojej wyszukiwarki, która będzie blokowała niektóre strony internetowe, a nie może poradzić sobie z usuwaniem niegodnych treści przemocy wobec dzieci, nawet jeśli te zostaną zgłoszone przez użytkowników (podobne zarzuty usłyszeli również inni giganci branży, jak Twitter, YouTube czy Facebook).

Reklama

Jak twierdzi: - To niewiarygodne, że Google rozważa cenzurowanie zawartości dla Chiń, a nie współpracuje z Wielką Brytanią czy Stanami Zjednoczonymi… w sprawie treści związanych z wykorzystywaniem seksualnym nieletnich. A przecież są tak dumni z podążania za wartościami.

Google oczywiście zgodziło się z tym, że takie treści muszą być usuwane i zapewniło, że wbrew temu, co sugeruje minister, współpracują z różnymi rządami. Co więcej, dziś dowiedzieliśmy się, że Amerykanie udostępnili darmowe narzędzie, oparte na sztucznej inteligencji, które ma pomóc w rozpoznawaniu treści o charakterze pedofilskim.


Nie oszukujmy się, tego typu treści jest w sieci mnóstwo, a moderatorzy nie są w stanie wszystkiego wychwycić, bo jest to nie tylko niemożliwe, ale i bardzo trudne emocjonalnie (trzeba pamiętać, że codziennie przeglądają wiele stron podejrzanych o taką działalność). Google obiecuje, że z ich nowym rozwiązaniem będzie zdecydowanie łatwiej, a do tego w dużej mierze będzie można zmniejszyć ilość ludzi potrzebnych do przeglądania podejrzanych materiałów.

Wszystko opierać ma się na sieciach neuronowych, skanujących obrazy oznaczone jako podejrzane o tematykę molestowania seksualnego nieletnich i wskazujących moderatorom najbardziej prawdopodobnych podejrzanych. Google twierdzi, że podczas jednego z testów jego nowego narzędzia udało się w tym samym czasie wyłapać aż 700% więcej takich treści niż “klasycznymi” metodami.

Narzędzie jest dostępne do pobrania dla wszystkich partnerów firmy oraz organizacji pozarządowych w ramach Google Content Safety i choć nie ma gwarancji, że w jakikolwiek sposób przyczyni się do zmniejszenia ilości niepożądanych treści w sieci, to zawsze warto próbować, szczególnie w tak ważnej sprawie.

GeekWeek.pl/The Verge/Reuters 

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy