Odizolowane od świata plemię zabiło amerykańskiego misjonarza

To dowód na to, że na Ziemi są jeszcze społeczności, które ani myślą poznawać nowoczesne religie, ogłupiające technologiczne cuda i nie chcą obcować z postępowymi ludźmi XXI wieku.

Dzikie plemię, zamieszkujące wyspę Sentinel Północny, należącą do Indii, od 15 lat znajduje się pod ochroną Organizacji Narodów Zjednoczonych. Powodem takiej decyzji jest wrogie nastawienie przedstawicieli plemienia do cywilizowanego świata. Na Ziemi znajduje się już tylko garstka takich odmiennych społeczności, które za wszelką cenę próbują zachować swój styl życia, wyznawane wartości, światopogląd, kulturę i historię.

Wyspę Sentinel Północy może zamieszkiwać kilkaset osób. Ich historia może liczyć sobie nawet 30 tysięcy lat. Na przestrzeni ostatnich setek lat byli bezustannie atakowani, dlatego nauczyli się tak bardzo bronić swojej niezależności. Trzeba przyznać, że wychodzi im to świetne, bo na całym świecie uznawani są za najbardziej niebezpiecznych.

Reklama

John Allen Chau, amerykański turysty-misjonarz postanowił zlekceważyć ostrzeżenia ONZ i lokalnych władz, wsiadł na łódź i wybrał się na wyspę. Chwilę po zejściu z łodzi na plażę został śmiertelnie trafiony kilkoma strzałami z łuków. Chau chciał zaprzyjaźnić tubylców z osobą Jezusa Chrystusa i religią chrześcijańską.

Ochrona wybrzeża Andamanów już aresztowała 7 rybaków, którzy pomogli turyście dostać się w okolice wyspy. Zeznali oni, że widzieli, jak przedstawiciele plemienia zabijali Amerykanina, a następnie pochowali go w piasku na plaży. Władze początkowo chciały wysłać na wyspę helikopter, aby zabrać ciało, ale ostatecznie zrezygnowały z tego pomysłu w obawie o bezpieczeństwo pilotów, ratowników i samych mieszkańców wyspy.

Źródło: GeekWeek.pl/ / Fot. YouTube

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy