Morderca został skazany na podstawie danych z… inteligentnego zegarka

Kiedy już wydawało się, że zbrodnia z 2015 roku pozostanie nierozwiązana z powodu braku dowodów, udało się skazać odpowiedzialną za nią osobę, a wszystko przez zamiłowanie do nowoczesnych technologii.

A mowa o morderstwie mafijnego bossa, Paula Masseya, które utknęło w martwym punkcie, ale dzięki pomysłowości i spostrzegawczości specjalnych służb, udało się je popchnąć do przodu, a nawet zakończyć skazanym winnego. Wszystko przy okazji zabójstwa innego mordercy na zlecenie, Johna Kinselli, przy którym śledczy zaobserwowali dużo zbieżności ze starszą sprawą i postanowili je sprawdzić.

Mark Fellows, bo o tym zabójcy mówimy, zanim zdecydował się pociągnąć za spust, wielokrotnie sprawdzał trasę ucieczki z miejsca zabójstwa, co pokazały kamery monitoringu - to dało policjantom do myślenia i zaczęli zastanawiać się, czy podobnie nie było przypadkiem w sprawie sprzed 4 lat. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, co potwierdziły dane lokalizacyjne zebrane przez inteligentny zegarek podejrzanego, Garmin Forerunner.

Reklama

Bo choć morderca dobrze wiedział, że GPS może go zgubić i w jego samochodzie znaleziono stosowny zagłuszacz jego sygnału, tak nie pomyślał o tym, że na podobnej zasadzie działa jego sportowy gadżet. A tego używał bardzo często, bo jak się przy okazji dowiadujemy, był sportowcem amatorem, dla którego jazda rowerem i bieganie były codziennością - na jednym z nagrań z zawodów śledczy wypatrzyli zegarek fitnessowy i postanowili pójść właśnie tym tropem.

Eksperci po zbadaniu urządzenia odkryli, że Mark „The Iceman” Fellows wielokrotnie odbywał w tygodniu przed morderstwem Masseya 35-minutową podróż, której celem było pole w pobliżu domu zabitego. Wygląda na to, że sprawdzał teren i ewentualne drogi ucieczki z miejsca zdarzenia, co zarejestrowały oczywiście okoliczne wieże operatorów sieci komórkowych. To wystarczyło sędziemu, aby skazać podejrzanego na karę dożywocia.

I choć nikt nie będzie tu rozpaczał nad płatnym zabójcą, to jego przykład mocno daje do myślenia - wygląda bowiem na to, że nigdzie nie jesteśmy już “sami” i za sprawą posiadanych przez nas urządzeń zawsze można nas namierzyć. Ma to swoje plusy, na przykład kiedy będziemy potrzebowali pomocy, ale i minusy, bo najwyraźniej możemy już zapomnieć o jakiejkolwiek prywatności.

Źródło: GeekWeek.pl/engadget

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy