Polski Kret drążący już stoi na powierzchni Marsa. Teraz rozpoczną się badania

Nadszedł wielki dzień dla polskiej myśli technicznej, realizowanej w misji InSight. Kret HP3 zbudowany przez rodzimą firmę Astronika już znajduje się na powierzchni planety i na dniach rozpoczną się testy z jego udziałem.

Zeszłej nocy specjaliści z obsługi misji sondy InSight wydali jej polecenie wystawienia na powierzchnię planety polskiego urządzenia badawczego. Został on ustawiony obok sejsmometru, ok. 3 metry od sondy. Urządzenie Heat Flow and Physical Properties Package (HP3), to próbnik do pomiaru strumienia ciepła z wnętrza planety. Po testach, które odbędą się z jego udziałem w najbliższych dniach, przystąpi on do realizacji swoich zadań, w ramach których próbnik zostanie wprowadzony na głębokość do 5 metrów w grunt.

Urządzenie jest dość wąskie i wysokie, ma grubość 25 milimetrów, waży ok. 500 gramów, wykonane jest ze stopów tytanu, stali i wolframu, a swoim wyglądem przypomina samochodowy amortyzator. Kret został zbudowany przez polską firmę Astronika i bez problemu pokonał inne roboty skonstruowane w ramach konkursów organizowanych przez NASA, przez inżynierów z innych krajów. Polski instrument dokona najgłębszego odwiertu w gruncie w historii eksploracji tej planety.

Reklama

Naukowcy ujawnili, że chociaż sonda InSight wylądowała w regionie, w którym zakładano, czyli Elysium Planitia, to jednak ostatecznie spoczęła na nie do końca odpowiednim gruncie. Obszar charakteryzuje się piaszczystą powierzchnią. Szacuje się, że piasek sięga tam na głębokość do 3 metrów. Można śmiało rzec, że to piaskownica. Nie przeszkodzi to w badaniach polskiemu Kretowi, bo ma on wbić się na głębokość 5 metrów, czyli na 2 metry w twarde podłoże, ale za to problemy pojawiły się w przypadku sejsmometru, który przystosowany jest do pracy na twardszym gruncie.

Specjaliści z obsługi misji poinformowali, że po fazie testów, próbnik będzie wbijał się w piasek, a później w grunt w 10 fazach po pół metra. Wystawienie polskiego urządzenia na powierzchnię nieco opóźniło się w czasie, bo miało nastąpić tydzień wcześniej. Stało się tak ze względu na problemy właśnie z sejsmometrem. Naukowcy próbowali znaleźć dla niego jak najlepsze miejsce, jednak w trakcie ustawiania urządzenia, zbyt mocno naciągnięta została taśma komunikacyjna z sondą. Specjaliści musieli nieco ją poluzować, by drgania nie przenosiły się po niej na lądownik i odwrotnie. To mogłoby mieć niekorzystny wpływ na przebieg precyzyjnych badań sejsmologicznych wnętrza planety.

Sonda InSight wylądowała na powierzchni Czerwonej Planety 26 listopada 2018 roku. Celem misji wartej blisko miliard dolarów jest przeprowadzenie badań geofizycznych tej fascynującej planety. Dostarczą one informacji o budowie wewnętrznej planety i jej współczesnej aktywności geologicznej. Od dekad świat naukowy zastanawia się, czy Mars wciąż jest aktywny geologicznie, a jeśli tak to jak wyglądała pod tym względem przeszłość tego globu. Wiedza na ten temat ma też kluczowe znacznie dla przyszłych misji załogowych, budowy tam pierwszych kolonii i wizji pozostania tam ludzi na stałe.

Źródło: GeekWeek.pl/NASA/Astronika / Fot. NASA

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy