Mały sekret Curiosity

Marsjański łazik Curiosity zasilany jest przez radioizotopowy generator termoelektryczny, którzy działa na pluton-238. I to nie jest absolutnie nic dziwnego. Za dziwne można uznać miejsce pochodzenia tego paliwa.

Marsjański łazik Curiosity zasilany jest przez radioizotopowy generator termoelektryczny, którzy działa na pluton-238. I to nie jest absolutnie nic dziwnego. Za dziwne można uznać miejsce pochodzenia tego paliwa.

zasilany jest przez radioizotopowy generator termoelektryczny, którzy działa na pluton-238. I to nie jest absolutnie nic dziwnego. Za dziwne można uznać miejsce pochodzenia tego paliwa.

Generatory termoelektryczne nie są niczym nowym - NASA używa ich już od lat 60 XX wieku - znalazły się one między innymi na pokładzie - które zbliżają się obecnie do przestrzeni międzygwiezdnej.

W Curiosity jako paliwa użyto izotopu plutonu-238 - który jest wręcz idealny do tego celu - jest on bardzo radioaktywny, a więc daje on dużo energii, a przy tym jest dość niegroźny - wydzielana przez niego radiacja nie jest w stanie przekroczyć zwykłej kartki papieru, a okres jego połowicznego rozpadu wynosi 87 lat - dlatego paliwa powinno starczyć łazikowi na ponad 10 lat.

Reklama

Jest z tym paliwem pewien mały problem - ciężko je dostać. Nie występuje ono w ogóle w naturze, a są (a właściwie były) tylko dwa miejsca na świecie gdzie ono powstaje.

Pluton-238 jest produktem ubocznym tworzenia plutonu-239 - który jest powszechnie stosowany w bombach atomowych (każda amerykańska głowica nuklearna ma zapalnik właśnie z tego izotopu).

I znowu wracamy do lat 60 - kiedy to zarówno USA jak i Związek Radziecki potrzebowały dużych ilości tego materiału. Wtedy też powstały tajne reaktory, gdzie napromieniowywano uran, a następnie jego mieszankę z plutonem w rozpuszczano w roztworze chemicznym, aby uzyskać pożądany izotop. Jako produkt uboczny powstawał pluton-238.

Ze względu na spore skażenie środowiska naturalnego Stany Zjednoczone zaprzestały produkcji jeszcze w latach 80, a NASA mogła jeszcze przez ponad 10 lat sięgać do nagromadzonych zapasów. Jednak już w latach 90 wyczerpały się one, a Amerykanie zwrócili się po pomoc do Rosjan. I do dnia dzisiejszego - z tamtejszej fabryki bomb atomowych zakupili oni około 40 kilogramów plutonu.

Pluton ten także powędrował na Marsa razem z Curiosity.

Problem z dostawami robi się jednak coraz większy, gdyż Rosjanie także w końcu zamknęli swoje reaktory. NASA obecnie chce wznowić własną produkcję, na o wiele mniejszą skalę i przy użyciu najnowszych technologii - przez co proces miałby być dużo czystszy.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy