Nie żyje bohater Fukushimy

Podczas będącej wynikiem tsunami awarii elektrowni atomowej w Fukushimie w 2011 roku głównym kierownikiem obiektu był Masao Yoshida, który przeciwstawiając się rozkazom z samego szczytu korporacji TEPCO zapobiegł największej katastrofie atomowej od czasów Czernobyla. Yoshida wiedział, że kładzie swoje życie na szali - przebywał on w elektrowni przez ponad pół roku po wypadku, co przypłacił rakiem przełyku, który teraz doprowadził do jego śmierci.

Podczas będącej wynikiem tsunami awarii elektrowni atomowej w Fukushimie w 2011 roku głównym kierownikiem obiektu był Masao Yoshida, który przeciwstawiając się rozkazom z samego szczytu korporacji TEPCO zapobiegł największej katastrofie atomowej od czasów Czernobyla. Yoshida wiedział, że kładzie swoje życie na szali - przebywał on w elektrowni przez ponad pół roku po wypadku, co przypłacił rakiem przełyku, który teraz doprowadził do jego śmierci.

Podczas będącej wynikiem tsunami awarii elektrowni atomowej w Fukushimie w 2011 roku głównym kierownikiem obiektu był Masao Yoshida, który przeciwstawiając się rozkazom z samego szczytu korporacji TEPCO zapobiegł największej katastrofie atomowej od czasów Czernobyla. Yoshida wiedział, że kładzie swoje życie na szali - przebywał on w elektrowni przez ponad pół roku po wypadku, co przypłacił rakiem przełyku, który teraz doprowadził do jego śmierci.

Kwatera główna TEPCO zaraz po tsunami wydała Yoshidzie polecenie, aby ten zaprzestał chłodzenia przegrzanych (i rozgrzewających się coraz bardziej) rdzeni reaktora wodą morską - ten jednak rozkazu nie posłuchał. Obecnie mówi się, że gdyby wypełnił on polecenie swoich przełożonych to doszłoby niechybnie do szeregu eksplozji i duża część północno-wschodniej Japonii byłaby dziś (i przynajmniej przez najbliższe kilkadziesiąt lat) niezdatna do zamieszkania.

Reklama

W nagraniu, które wykonał on na miejscu tuż po awarii reaktora mówił wprost - wszyscy, którzy zostali na miejscu zdawali sobie sprawę, że mogą zginąć w każdym momencie gdyby tylko doszło do wybuchu nagromadzonego w elektrowni wodoru. Yoshida podkreślał, że bohaterem był każdy kto został na miejscu - TEPCO jednak po dłuższym czasie przyznało, że to właśnie jego postawa pozwoliła pozostałym pracownikom elektrowni na odnalezienie w sobie pokładów heroizmu koniecznych do walki z tragicznymi skutkami tsunami.

W listopadzie 2011 roku - a więc ponad pół roku po wypadku - Yoshida zgłosił się do szpitala, gdzie zdiagnozowano u niego raka. Miesiąc później został on zmuszony do opuszczenia swego stanowiska, na którym czuwał bez przerwy nie zwracając uwagi na zagrażające życiu dawki promieniowania.

Przeszedł on od tego czasu kilka operacji, doszło u niego także do wylewu.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy