Nadchodzi kres prywatnych samochodów?

Kierowcy za kilka-kilkanaście lat mają odejść do lamusa - ich rolę przejąć mają komputery i inteligentne auta, nad którymi pracuje wiele laboratoriów świata. Jednak pojawiają się znaki, że kwestia może być jeszcze bardziej złożona i samoprowadzące się samochody doprowadzą do tego, że pożegnamy się nie tylko z kierowcami lecz z prywatnymi autami w ogóle.

Kierowcy za kilka-kilkanaście lat mają odejść do lamusa - ich rolę przejąć mają komputery i inteligentne auta, nad którymi pracuje wiele laboratoriów świata. Jednak pojawiają się znaki, że kwestia może być jeszcze bardziej złożona i samoprowadzące się samochody doprowadzą do tego, że pożegnamy się nie tylko z kierowcami lecz z prywatnymi autami w ogóle.

Kierowcy za kilka-kilkanaście lat mają odejść do lamusa - ich rolę przejąć mają komputery i inteligentne auta, nad którymi pracuje wiele laboratoriów świata. Jednak pojawiają się znaki, że kwestia może być jeszcze bardziej złożona i samoprowadzące się samochody doprowadzą do tego, że pożegnamy się nie tylko z kierowcami lecz z prywatnymi autami w ogóle.

Od 2009 roku działa w Stanach Zjednoczonych startup nazwany Uber, który z pomocą aplikacji mobilnej łączy pasażerów z kierowcami. Google, które w zeszłym roku zainwestowało w tę firmę, . Możliwe zatem, że patrzymy właśnie na początek dużej rewolucji w dziedzinie transportu.

Reklama

Uber ma mobilną aplikację dla systemów Android i iOS z pomocą której oferuje usługę polegającą na tym, że możemy wezwać kierowcę. Automatycznie przywoływany jest ten, który znajduje się najbliżej nas, po wezwaniu cały czas możemy śledzić jego trasę aż do nas dotrze, a przedtem możemy dokładnie wyliczyć z pomocą smartfonu ile będziemy musieli za przejażdżkę zapłacić (generalnie wychodzi sporo taniej niż taksówką). Po dojechaniu na miejsce z kolei aplikacja automatycznie pobiera ustaloną kwotę z naszej karty kredytowej i później przekazuje ją kierowcy.

Po podróży możemy ocenić jakość usługi, a jeśli chcemy możemy z góry ustalić podział kosztu przejazdu ze znajomymi (wtedy aplikacja pobiera w równych częściach od wszystkich osób) lub wybrać samochód jakim chcemy jechać - zwykłym, najtańszym autem, żółtą taksówką, czarnym, eleganckim sedanem, SUV-em czy też luksusową limuzyną.

Niżej możecie zobaczyć jak to wygląda w praktyce:

Google Ventures - a więc ramię Google zajmujące się inwestycjami w obiecujące startupy zainwestowało 258 milionów dolarów w Uber w zeszłym roku (była to jego największa inwestycja). Wskazywać to może na kolejny fakt - z czasem Uber zostanie przez Google wykupiony, produkującą rozwiązania do inteligentnych domów - najpierw Ventures włożyło w nią nieco pieniędzy po czym stała się ona częścią Google za 3.2 miliarda dolarów.

A po co Google byłby potrzebny Uber? Pamiętać trzeba, że gigant z Mountain View od lat pracuje nad swoimi nie potrzebującymi kierowcy samochodami. Od ponad roku jeżdżą one po USA (bezwypadkowo pokonały 700 tysięcy mil), a inżynierowie dopracowują je cały czas tak aby były one szybkie, sprawne i przede wszystkim - bezpieczne i niezawodne.

Wyobrazić sobie można łatwo sytuację za parę lat gdy przez Uber zamówić będzie można samochód Google - a więc taksówkę bez kierowcy, tańszą w obsłudze, a co za tym idzie - tańszą także dla klienta. Do tego samochody takie mogłyby także służyć jako automatyczni kurierzy - nie wydaje się to wcale tak odległą ideą patrząc na to, że .

Ale to póki co pieśń przyszłości. Na razie Uber notuje spory sukces w Stanach, jednak nie w całych - wszędzie praktycznie gdzie usługa ta dotrze zmaga się ona z potężnym lobby taksówkarzy. W Europie idzie mu pod tym względem jeszcze gorzej - po nacisku taksówkarzy belgijski rząd musiał całkowicie zakazać działalności Uber, a w Londynie kierowcy słynnych czarnych taksówek .

Na razie Uber dostępne jest w 35 państwach - głównie w największych miastach najbardziej rozwiniętych krajów świata. I pewnie dopóki problemów prawnych nie uda się w pełni rozwiązać Google z zakupem się wstrzyma, tym bardziej, że nie słychać jeszcze o szerszym wprowadzeniu nie wymagających kierowcy pojazdów na drogi.

Dlatego jeszcze przez kilka lat kierowcy będą mogli spać spokojnie. A co potem? Czy będzie w ogóle sens (może pytanie to powinno brzmieć - czy będzie opłacało się?) posiadać prywatne auto, wkładać w nie niemałe pieniądze, podczas gdy na wyciągnięcie ręki będziemy zawsze mieli flotę samoprowadzących się samochodów? Jak Wam się wydaje?

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy