Hawking zapowiada międzygwiezdną misję

Sondy Voyager, wystrzelone z Ziemi w latach 70, są dziś najdalej wysuniętymi od Ziemi obiektami stworzonymi ludzką ręką, ale i tak nie dotrą one zbyt daleko, przynajmniej w ciągu naszego życia. Jednak być może będziemy świadkami pierwszej podróży międzygwiezdnej, a to dzięki zapowiedzianemu przez samego Stephena Hawkinga projektowi Breakthrough Starshot.

Sondy Voyager, wystrzelone z Ziemi w latach 70, są dziś najdalej wysuniętymi od Ziemi obiektami stworzonymi ludzką ręką, ale i tak nie dotrą one zbyt daleko, przynajmniej w ciągu naszego życia. Jednak być może będziemy świadkami pierwszej podróży międzygwiezdnej, a to dzięki zapowiedzianemu przez samego Stephena Hawkinga projektowi Breakthrough Starshot.

Sondy Voyager, wystrzelone z Ziemi w latach 70, są dziś najdalej wysuniętymi od Ziemi obiektami stworzonymi ludzką ręką, ale i tak nie dotrą one zbyt daleko, przynajmniej w ciągu naszego życia. Jednak być może będziemy świadkami pierwszej podróży międzygwiezdnej, a to dzięki zapowiedzianemu przez samego Stephena Hawkinga projektowi Breakthrough Starshot.

Projekt ten wspierany jest nie tylko przez Hawkinga, ale także wielu innych znanych naukowców, przedsiębiorców z Doliny Krzemowej (choćby przez Marka Zuckerberga) i spoza niej - najważniejszym jest rosyjski miliarder Jurij Milner, który dorobił się na inwestycjach w nowe technologie, i który w zeszłym roku zapowiedział rozpoczęcie prac nad Breakthrough Listen - następcą SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence) - programu, w ramach którego mamy odnaleźć obce życie.

Reklama

Nowym pomysłem Milnera jest stworzenie statku, który ma dotrzeć do najbliższej nam gwiazdy (oczywiście nie licząc Słońca) - znajdującego się w odległości 4.37 lat świetlnych od Ziemi alfa Centauri. A wszystko to ma się odbyć w ciągu jednego pokolenia - około 20 lat ma zająć opracowanie maleńkiego, nie większego od iPhone'a bezzałogowego statku, a kolejne 20 lat jego podróż do celu (to i tak o jakieś 69 tysięcy 980 lat szybciej niż zajęłoby to Voyagerowi).

Statek ten, razem z kilkudziesięcioma identycznymi, na orbitę trafić ma na pokładzie większego "lotniskowca" (lub statku-matki, jeśli wolicie), tam ma rozłożyć solarne żagle, w które wycelowane zostaną lasery - dzięki temu ma się on rozpędzić w ciągu 2 minut do 20% prędkości światła. Te statki, którym uda się przetrwać podróż, prześlą z powrotem na Ziemię bezcenne informacje.

Szefem projektu ma być Pete Worden - były dyrektor ośrodka badawczego NASA Ames Research Center, a w jego radzie zasiadać ma całe grono zacnych astronomów i przedstawicieli innych dziedzin nauki, w tym nobliści. Są to: Avi Loeb, Martin Rees, Saul Perlmutter, Ann Druyan oraz Freeman Dyson.

Projekt kosztować ma od 5 do 10 miliardów dolarów, a na jego start Milner z własnej kieszeni wykłada 100 milionów zielonych licząc, że pozostali inwestorzy znajdą się z czasem. Większa część środków ma zostać wydana na lasery do napędzania statków, których rozesłane mają być po wszechświecie tysiące. Wiele z nich podróży nie przetrwa, ale być może któryś trafi na jakieś ciekawe informacje, a być może nawet na obcą cywilizację?

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy