Jak działa Google – recenzja książki

Google. Logo tej firmy widzimy w zasadzie codziennie. Nie bez powodu mówimy - „wyguglaj sobie”. Jeśli czegoś nie ma w Google to znaczy, że nie istnieje. Gdy jednak pada pytanie o to, jak ta firma wygląda od środka i co jest powodem jej sukcesu, pojawia się wielki problem z precyzyjną odpowiedzią. Znajdziecie ją w książce napisanej przez pracowników - Jak działa Google.

Google. Logo tej firmy widzimy w zasadzie codziennie. Nie bez powodu mówimy - „wyguglaj sobie”. Jeśli czegoś nie ma w Google to znaczy, że nie istnieje. Gdy jednak pada pytanie o to, jak ta firma wygląda od środka i co jest powodem jej sukcesu, pojawia się wielki problem z precyzyjną odpowiedzią. Znajdziecie ją w książce napisanej przez pracowników - Jak działa Google.

Google. Logo tej firmy widzimy w zasadzie codziennie. Nie bez powodu mówimy - „wyguglaj sobie”. Jeśli czegoś nie ma w Google to znaczy, że nie istnieje. Gdy jednak pada pytanie o to, jak ta firma wygląda od środka i co jest powodem jej sukcesu, pojawia się wielki problem z precyzyjną odpowiedzią. Znajdziecie ją w książce napisanej przez pracowników - Jak działa Google.

Google. Akademicki startup, który przerodził się w globalną korporację, stając się jednocześnie jedną z najbardziej innowacyjnych firm świata o przemożnym wpływie na nasze życie.

Reklama

To Google stworzył najlepszą wyszukiwarkę internetową i najpopularniejszy system operacyjny dla urządzeń mobilnych. To Google sporządził cyfrowe mapy całego świata, a następnie sfotografował go. To Google dał milionom domorosłych wideoamatorów serwis YouTube, o Gmailu już nawet nie wspominając. Google to przedsiębiorstwo, które zapewnia swoim pracownikom idealne warunki pracy, ale o pracę w nim jest niezwykle trudno – ponoć zatrudnia wyłącznie geniuszy.

Gigant z Mountain View to jedno z utartych określeń dla firmy Google. Przypadek? Nic podobnego. Sprecyzowanie czym dokładnie zajmuje się ta firma jest niemalże niemożliwe.

Jak działa Google („How Google Works”) to nowa pozycja, której autorami są Eric Schmidt – były CEO Google, aktualnie pełniący funkcję prezesa wykonawczego; Jonathan Rosenberg – doradca aktualnego CEO Larry’ego Page’a oraz Alan Eagle zasiadający na stanowisku Director of Executive Communications, współtworzący tekst przemówień. Na polską edycję światowego bestselera musieliśmy czekać ponad rok.

Autorzy opisują fundamentalne zasady jakimi kieruje się w swoim postępowaniu Google. Panowie Schmidt oraz Rosenberg wykładają filozofię swojej firmy, zamykając ją w trzech punktach. Wspomniane zasady to: nauka na błędach, kreacja nowych pomysłów w miejsce porażek oraz obsesyjne wręcz przywiązanie do danych. Z każdej strony wręcz bije pochwała dla ryzyka, nieustannego rozwoju, kreatywności i dane, dane... Zanim zaczniecie budować nowe firmy lub przestawiać swoją działalność na model promowany i stosowany przez Google pamiętajcie, że nie każdą firmę stać na ryzykowne, czy wręcz nonszalanckie działania. Kapitał w postaci wyszukiwarki internetowej, która z czasem zdominowała rynek, ale wcale nie powstawała w atmosferze ryzyka i temu podobnych działań, jest wielkim plusem. To właśnie dzięki wyszukiwarce Google zaistniało, a także zdobyło środki na dalszy rozwój. I to dzięki wyszukiwarce Google stać na tworzenie projektów i porzucanie ich gdy tylko okazuje się, że są niewypałem.

Wystarczy spojrzeć na wielokrotne klęski ponoszone przez firmę na polu serwisów społecznościowych. Ktoś jeszcze pamięta Google Wave czy Google Buzz? Czy gdyby nie odpowiednia procedura rejestracji nowych użytkowników Google + jeszcze by istniało? No właśnie. W związku z tym pytanie. Ile firm stać, aby powracać tyle razy do tematów, w których nie odniesiono choćby szczątkowego powodzenia? Nie wiem czy tutaj zadziałał mechanizm nauki na błędach, ale pewne jest, że Google stara się o tych porażkach nie pamiętać i wypierać błędy. Z pewnością sprzyjają temu wielkie sukcesy i wręcz wizjonerskie projekty, które udało się zrealizować. Wystarczy przytoczyć przykład Gmaila, który powstał w ramach czasu własnego pracowników i okazał się strzałem w dziesiątkę. A jeśli chodzi o wizjonerstwo to najlepszym przykładem są autonomiczne samochody. Pukano się w czoła i naśmiewano, a teraz Google ma swoje auta i wielu naśladowców. To samo z mapami i wirtualnymi spacerami. Kto sądził, że uda się im zrealizować, z pozoru szalony pomysł, na sfotografowanie ulic na całym świecie.

Ciekawą sprawą opisywaną w książce jest podejście Google do pracowników. Już od momentu rekrutacji stają się oni częścią ekosystemu, tworzonego w tej firmie. Mówi się, że zatrudniani są tylko geniusze. Jednak sam proces rekrutacji sprawia, że nie pozwala się na błędy i przegapienie kogoś wartościowego. Nowego człowieka dobiera nie szef zespołu, ale cały zespół. Wyklucza to słabe dni jednostki oraz ewentualne błędy jakie może popełnić, a nawet osobiste upodobania. Z drugiej strony osoba rekrutowana ma od samego początku poczucie, że już jest członkiem zespołu. Jest to jeden z przykładów przywiązania do danych. Kolejnym jest z pewnością sposób analizy poczynań każdego pracownika. Proces jest zautomatyzowany, a odpowiada za niego specjalne oprogramowanie, śledzące każdy krok i pomysł człowieka zatrudnionego w Google.

Porażki są dopuszczalne i tolerowane o ile pracownicy ponoszą je podczas prób zwielokrotnienia swojej wiedzy i umiejętności. Wynika to z założenia, że wydajność ma się zwiększać nie o np.: 10% a 10 razy. Google traktuje porażkę jako fundament pod kolejne rozwiązania. Dlatego nie próbuje się poprawiać nieudanych i nierokujących projektów, ale na ich zrębie powstaje coś nowego. Pracownik się rozwija, bo pozyskuje nową wiedzę, uczy się i nie bazuje na umiejętnościach już posiadanych, a firma otrzymuje uwielbiane przez siebie dane. Wszystko to może da się przekuć na sukces, a jeśli nie, to będzie odskocznią do dalszych poszukiwań.

Wspomniane wyżej dane są dla Google towarem. Mówiąc krótko – wszystkie bezpłatne usługi udostępniane przez tego giganta nie są darmowe – tzn. pozyskane informacje sprzedawane są reklamodawcom za potężne pieniądze. Na dokładkę użytkownicy sami, często nieświadomie, dostarczają Google masę bezcennych danych – od zdjęć i dokumentów począwszy, a na logach w odwiedzanych miejscach kończąc. Idą za tym gigantyczne pieniądze.

Krytycy Google twierdzą, że nonszalancja w tworzeniu projektów jak również zachłanność na pozyskiwanie danych, może się kiedyś obrócić przeciwko tej firmie i ją pogrążyć. Takich obaw nie znajdziecie jednak na stronach książki Jak działa Google.

Podsumowując – książka jest skierowana do osób pragnących poznać filozofię działania Google. Jest to prosty i bezpośredni wykład na temat trzech fundamentalnych zasad, które stanowią podstawy powstania, działania i rozwoju Giganta z Mountain View.

Jeśli chcecie przeczytać ją w domowym zaciszu całkowicie za darmo, to śledźcie GeekWeeka, gdyż na dniach zorganizujemy konkurs wraz z wydawnictwem Insignis, w ramach którego rozdamy kilka jej egzemplarzy.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy