Drony już dostarczają krew

Ponad rok temu pisaliśmy o tym, że w Rwandzie dostarczaniem krwi zająć się mają drony - bezzałogowe maszyny latające mają szybko pokonać duże dystanse na słabo skomunikowanych terenach ratując w ten sposób wiele żyć. I dziś ta wizja jest już rzeczywistością - średni czas oczekiwania na krew spadł z ponad czterech do pół godziny.

Ponad rok temu pisaliśmy o tym, że w Rwandzie dostarczaniem krwi zająć się mają drony - bezzałogowe maszyny latające mają szybko pokonać duże dystanse na słabo skomunikowanych terenach ratując w ten sposób wiele żyć. I dziś ta wizja jest już rzeczywistością - średni czas oczekiwania na krew spadł z ponad czterech do pół godziny.

Ponad rok temu pisaliśmy o tym, że - bezzałogowe maszyny latające mają szybko pokonać duże dystanse na słabo skomunikowanych terenach ratując w ten sposób wiele żyć. I dziś ta wizja jest już rzeczywistością - średni czas oczekiwania na krew spadł z ponad czterech do pół godziny.

Usługę tę świadczy startup z Doliny Krzemowej nazwany Zipline, a od czasu rozpoczęcia działania w Rwandzie jego drony przeniosły już łącznie ponad 5500 jednostek ratującej życie krwi, głównie do 12 szpitali na wschodzie kraju, które łącznie obsługują około 6 milionów osób.

Reklama

Bezzałogowe maszyny latające zmniejszyły zwłaszcza śmiertelność w połogu - ta jest nadal sporym problemem w tym afrykańskim kraju właśnie ze względu na słabą dostępność krwi do transfuzji.

A na tym nie koniec, bo Zipline współpracuje też z sąsiednią, dużo większą Tanzanią aby uruchomić wielką sieć dostaw medycznych z pomocą dronów. I dzięki temu wszystkiemu, luźniejszym regulacjom dotyczącym lotnictwa i bardziej palącej potrzebie niż w przypadku choćby paczek z Amazonu, to Afryka może stać się polem, na którym dokona się podniebny przełom.

Źródło: , Zdj.: Zipline

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy