Google oficjalnie przyznało, że nas śledzi i już zaktualizowało regulamin

Gigant niewiele sobie robi z poszanowania naszej prywatności. Interesuje go tylko zbieranie jak największej ilości danych na nasz temat, aby jego produkty sprzedawały się znacznie lepiej.

Kilka dni temu wybuchła afera po doniesieniach agencji Associated Press, że Google bezustannie nas wszystkich śledzi, i to bez znaczenia, czy zezwolimy aplikacjom na dostęp do naszych danych lokalizacji czy nie ().

Teraz dowiadujemy się, że Google zaktualizowało właśnie opis i regulamin aplikacji, w których wykorzystywana jest historia naszej lokalizacji. Wynika z tego, że gigant śledzi nas, bez względu na to, czy Historia Lokalizacji jest włączona czy nie. Gdy nie zezwolimy na udostępnianie lokalizacji, to takie dane magazynują oraz przesyłają Google inne aplikacje i usługi w Androidzie. Mowa tutaj m.in o Find My Device czy Google Localization Service.

Reklama

Google informuje, że dane lokalizacyjne pozwalają na naszą lepszą interakcję z oferowanymi przez niego aplikacjami, dzięki czemu możemy dostać bardziej praktyczne, bo spersonalizowane  informacje. To jednak nie jest powód, aby okłamywać nas, że jeśli nie udzielimy zgody, to nasze dane są bezpieczne, bo koncern ich nie dostanie.

Nie oszukujmy się jednak, że gigant robi ukłon w naszą stronę, bo daje nam świetne aplikacje. Przecież są one tylko i wyłącznie efektem ubocznym handlu naszymi danymi pomiędzy globalnymi korporacjami i służbami państwowymi. To gigantom ma się żyć lepiej, a nie nam, zwykłym, szarym ludziom, przeciw którym takie dane są i będą wykorzystywane.

Miło, że gigant rozjaśnił sytuację poprawkami w opisach i regulaminie, ale nie zmienia to faktu, że wciąż będziemy śledzeni, jeśli chcemy korzystać z Androida. Google gra nie fair. Wiadomo, że żyje z gromadzenia i wykorzystywania i sprzedaży dalej naszych danych, ale być może niedługo władze UE wymuszą na tej korporacji przygotowanie specjalnego przycisku, który wyłączy śledzenie, albo gigant spotka się z kolejną wielomiliardową karą. Trzymajmy kciuki za pomyślne dla nas rozwiązanie tej sytuacji.

Źródło: GeekWeek.pl/ / Fot. Google

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama