Współzałożyciel Microsoftu, Paul Allen, przegrał walkę z rakiem w wieku 65 lat

Chociaż wydawało się już, że ostatecznie wygrał walkę z chorobą, z którą zmagał się od wielu lat, to dzisiejszy poranek przynosi bardzo smutne wieści - filantrop i współzałożyciel amerykańskiego koncernu zmarł w wieku 65 lat na skutek chłoniaka nieziarniczego.

Paul Allen to tak naprawdę człowiek historia branży technologicznej, a szczególnie komputerowej, bo to dzięki jego umiejętnościom Microsoft jest dziś w takim, a nie innym miejscu. To właśnie on w 1975 roku razem z Billem Gatesem stworzył podstawy koncernu, wymyślając jego nazwę i kilka lat później, w 1980 roku, negocjując umowę wykupienia Quick and Dirty Operating System od Tima Patersona, która pozwoliła firmie na dostarczenie oprogramowania DOS do pierwszych PC od IBM i stała się podstawą jej sukcesu.

Niestety wkrótce potem zaczęła się jego walka z nowotworem, która trwała do końca jego dni. W 1982 roku zdiagnozowano u niego chłoniaka Hodgkina, który zmusił go do opuszczenia Microsoftu i zadbania o własne zdrowie. Nie oznacza to oczywiście, że nigdy do niej nie wrócił, bo do 2000 roku zasiadał w radzie nadzorczej, a później piastował stanowisko doradcy wykonawczego. W 2009 roku choroba ponownie dała o sobie znać, tym razem w postaci chłoniaka nieziarniczego i chociaż przez kilka lat Paul Allen mógł cieszyć się remisją, to w tym roku nowotwór znowu zaatakował i uderzył z jeszcze większą siłą.

Reklama

Tym samym straciliśmy nie tylko jeden z największych komputerowych umysłów, ale i wizjonera i filantropa, który przez całe swoje życie dzielił się majątkiem zarobionym w Microsofcie. Szczególnie w swoim rodzinnym Seattle, gdzie wspierał wiele projektów, nadających miastu jego wyjątkowej osobowości, jak sportowe drużyny Seattle Seahawks (NFL), Portland Trailblazers (NBA) czy Seattle Sounders (MLS).

Nie zapominał również o uniwersytetach i innych naukowych instytucjach, np. zajmujących się ochroną środowiska, badaniami nad ludzkim mózgiem czy walką z wirusem Ebola w Afryce oraz sztuce - wspierał teatry, wspomagał muzyków i ma na swoim koncie nawet Muzeum Pop Kultury. Bardzo zajmowały go również komercyjne podróże w kosmos, więc i tu nie szczędził grosza, finansując choćby SpaceShipOne, zakładając spółkę Stratolaunch Systems i mocno wspierając Vulcan Aerospace, dążące do łatwiejszego dostępu do kosmicznych wojaży.

Mówiąc krótko, w ciągu swojego życia oddał na cele charytatywne ponad dwa i pół miliarda dolarów, zawsze pamiętając o osobach, którym w życiu nie powiodło się tak dobrze, jak jemu. Zresztą jego współpracowników zupełnie to nie dziwiło, bo od zawsze powtarzali, że trudno o lepszego człowieka i przyjaciela - jak napisał Bill Gates:

- Paul był prawdziwym partnerem i najdroższym przyjacielem. Branża PC nie istniałaby bez niego. Wykorzystywał swój intelekt i współczucie, by poprawiać życie innych ludzi i wzmacniać społeczności w Seattle i na całym świecie. Znany był zresztą ze swojego powiedzenia „Jeśli ma to potencjał do czynienia dobra, to powinniśmy to zrobić”. Taką właśnie był osobą. Kochał życie i ludzi wokół siebie, a my kochaliśmy jego. Zasługiwał na wiele więcej, ale jego wkład w światową technologię i filantropię będzie żył jeszcze przez wiele generacji. Będę za nim niesamowicie tęsknił.

Źródło: GeekWeek.pl/techspot/Fot. techspot

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy