W 2100 roku na świecie będzie 11 miliardów ludzi, czyli znacznie mniej, niż zakładano

Na świecie żyje obecnie ponad 7,69 miliarda ludzi i część środowisk naukowych już otwarcie mówi o przeludnieniu, więc z pewnością będą one zadowolone z najnowszych szacunków Organizacji Narodów Zjednoczonych.

Wygląda na to, że ciągłe przypominanie o tym, że społeczeństwa się starzeją i rodzi się zbyt mało dzieci, mają pokrycie w najnowszych analizach, a przynajmniej w niektórych rejonach świata. Bo jak dowiadujemy się z najnowszego raportu ONZ, wskaźnik przyrostu naturalnego na świecie faktycznie będzie zwalniał i do końca wieku liczba ludności na naszej planecie wyniesie 10,9 mld (największy przyrost nastąpić ma w tzw. Czarnej Afryce, czyli Afryce Subsaharyjskiej), co jest o wiele bardziej optymistycznym założeniem niż jeszcze niedawne blisko 15 mld.

Reklama

Podstawą tych założeń jest obserwacja spadającego współczynnika urodzeń - na początku XX wieku przeciętny współczynnik urodzeń wynosił 6 urodzeń na kobietę, do 1990 roku spadł do 3,2 na kobietę, a najnowsze dane mówią o 2,5 urodzeń na kobietę. Co więcej, prognozuje się dalsze znaczące spadki i do 2100 roku ma to być już tylko 1,9 urodzeń na kobietę, co oznacza spadek globalnej populacji w przyszłym wieku.

Oczywiście współczynnik urodzeń bardzo różni się między regionami świata i wystarczy tylko wspomnieć, że mam już ponad 90 krajów, w których współczynnik urodzeń jest już niższy niż dwa urodzenia na kobietę, co oznacza, że nie dochodzi nawet do poziomu wymiany pokoleniowej. Z drugiej jednak strony, w Afryce Subsaharyjskiej wynosi 4,6 urodzeń na kobietę, dlatego zdaniem ONZ w tym regionie świata przed 2050 rokiem dojdzie do podwojenia populacji.

I choć pod wieloma względami są to optymistyczne wiadomości, to należy pamiętać, że do największej ilości urodzeń dojdzie w najbiedniejszych rejonach świata, co nie jest bez znaczenia. Dla przykładu Nigeria ma do 2100 roku urosnąć do rangi trzeciego najludniejszego kraju świata, osiągając poziom 700 mln ludzi z obecnych 200 mln, co oznacza ogromny problem z biedą, głodem, fatalnymi warunkami bytowymi, opieką zdrowotną czy poziomem edukacji, a nawet jej brakiem. Z drugiej zaś strony mamy zdecydowanie bogatsze kraje, np. europejskie, w których zamiast dzieci przybywa osób po 65 roku życia, które trzeba utrzymać i zapewnić opiekę, na co większość państw nie jest przygotowana.

Źródło: GeekWeek.pl/newatlas

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama