Wycofane ze służby w 2008 roku bombowce F-117 pojawiły się nad Strefą 51

W ubiegłym roku świat obiegła wiadomość o pojawieniu się na niebie nad Kalifornią i Nevadą samolotów F-117 Nighthawk. Obserwatorzy informowali, że były nieco zmodyfikowane, a na ich pokładach nie było pilotów.

Futurystyczne i dysponujące technologią obniżonej wykrywalności przez radary, bombowce F-117 zostały wycofane ze służby w Siłach Powietrznych Stanów Zjednoczonych 11 lat temu. Przez blisko dekadę nie były widziane na niebie i nie brały udziału w żadnych misjach. Przynajmniej takie było oficjalnie stanowisko amerykańskiego rządu.

Tymczasem USAF nie pozbył się ich wszystkich. Kilka sztuk było do niedawna przetrzymywanych w jednej z baz, gdzie byłby poddawane modyfikacjom za pomocą technologii autonomicznych, by zmienić je w najnowocześniejsze na świecie bombowce. Stało się to jasne w sierpniu ubiegłego roku, gdy dwie różne maszyny były widziane w pobliżu tajnego ośrodka Tonopah Test Range w Nevadzie, gdzie, jak krążą pogłoski, projektuje się, buduje i testuje najbardziej futurystyczne prototypy pojazdów powietrznych przyszłości.

Reklama

Teraz dowiadujemy się, że nie była to nieprawdziwa informacja. Holenderski Scramble Magazine poinformował, że Pentagon przez wiele lat utrzymywał w tajemnicy swój jeden z kluczowych projektów przyszłości, a mianowicie przemianę ikon lotnictwa w autonomiczne maszyny do zabijania na odległość. F-117 zostały wypatrzone nad owianą tajemnicą Strefą 51, leżącą nad jeziorem Groom w Nevadzie.

Redaktorzy podali, że co najmniej 4 maszyny F-117 Nighthawk były widziane na niebie nad Irakiem i Syrią w 2017 i 2018 roku. Jedna z nich miała nawet awaryjne lądowanie na pustyni. Najprawdopodobniej nie brały one udziału w żadnych nalotach, ale były poddawane testom w warunkach najbardziej zbliżonych do tych, w których w przyszłości mogą zostać użyte. magazyn podaje również, że oprócz technologii autonomicznych, testowano też nową generację technologii stealth, czyli obniżonej wykrywalności przez radary.

Nie jest tutaj tajemnicą, że Stany Zjednoczone od kilku lat szykują się do wojny z Iranem. Uderzenie na ten kraj, podobnie jak w przypadku Afganistanu i Iraku, odbędzie się z powierza, a dopiero później, gdy kluczowa infrastruktura wroga zostanie zniszczona, mogą zacząć działać wojska lądowe. W pierwszej fazie mogą być użyte właśnie bezzałogowe maszyny F-117. Pentagon upiecze z ich pomocą dwie pieczenie na jednym ogniu. Siłom powietrznym nie będzie żal, gdy z jakichś przyczyn stracą stare maszyny, a w dodatku nie zginie też żaden pilot, ponieważ nie będzie ich na pokładach bombowców.

Scramble Magazine podaje, że w sumie na złom w 2008 roku miało trafić 50 sztuk F-117. USAF informowały, że będą rozbierać 4 samoloty rocznie, więc po 11 latach powinny już nie istnieć 44 sztuki. Tymczasem kilka pozostałych sztuk miało zostać wykorzystanych w nowych projektach tworzenia autonomicznej broni. Przypomnijmy, że niedawno Google spotkało się z ogromną falą krytyki, gdy na jak wyszły informacje o ścisłej współpracy koncernu z Pentagonem właśnie w kwestiach budowy autonomicznych robotów, dronów i samolotów na potrzeby przyszłych konfliktów zbrojnych.

Źródło: GeekWeek.pl/Scramble Magazine / Fot. USAF

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy