Możesz nie wjechać do USA przez… media społecznościowe swoich przyjaciół

Właśnie dowiadujemy się o przypadku studenta z Harvardu, któremu odmówiono wjazdu na teren Stanów Zjednoczonych i to z bardzo nietypowego powodu. Tak więc uważajcie, z kim się przyjaźnicie.

Liczba podróżnych, którzy zostają zatrzymani na granicy przez U.S. Customs and Border Protection, czyli federalną agencję rządową zajmującą się cłem oraz przestrzeganiem praw związanych z handlem, cłami i przekraczaniem granic, ciągle rośnie, warto więc lepiej przyjrzeć się tej sprawie, szczególnie że podobne przypadki dotykają również… amerykańskich obywateli. Wszystko wskazuje bowiem na to, że podczas kontroli możemy być pytani o aktywność naszych znajomych w mediach społecznościowych i jeśli ta okaże się „nieodpowiednia” (co może oznaczać wszystko), może pozbawić nas opcji wjazdu na teren USA.

Reklama

O instalowaniu podejrzanego oprogramowania i przeglądaniu urządzeń mobilnych pasażerów pisaliśmy całkiem niedawno, ale chodziło wtedy o Chiny, więc nie było to dla nikogo większym zaskoczeniem, ale żeby podobne rzeczy w USA? Dokładnie tak, agenci federalni mają prawo na granicy przeszukać nasze rzeczy - w tym urządzenia elektroniczne - niezależnie od tego, czy jesteśmy obywatelami Stanów Zjednoczonych, czy też nie. W 2017 roku US Customs wyjaśniało jednak, że z przeszukań wykluczona jest zawartość chmury czy konta w mediach społecznościowych. Najwyraźniej coś się jednak w temacie zmieniło, o czym na własnej skórze przekonał się Ismail Ajjawi, student z Harvardu, któremu odmówiono wjazdu na teren Stanów Zjednoczonych, kiedy agenci na granicy przeszukali jego media społecznościowe i znaleźli antyamerykańskie treści publikowane tam przez jego znajomych. 

Student twierdzi, że dostał polecenie odblokowania laptopa i telefonu, a następnie agenci spędzili 5 godzin przeszukując jego urządzenia - co więcej, zadawali mu pytania o poglądy polityczne i religijne, wprost wyrażając złość z powodu informacji umieszczanych w mediach społecznościowych przez jego znajomych. - Nie mam na swoich kontach nawet jednego posta poruszającego tematy polityczne, ale moja wiza została cofnięta i w rezultacie zostałem deportowany - wyjaśnia. Dobre wieści są takie, że może złożyć ponowny wniosek, a władze uniwersyteckie współpracują z odpowiednimi instytucjami, by 17-latek rozpoczął zajęcia w planowanym terminie 3 września.

Warto w tym miejscu dodać, że Customs and Border Protection bez stosownego nakazu przeszukało w ubiegłym roku rzeczy 33 tysięcy osób, które chciały przekroczyć granicę, co jest ogromnym wzrostem z 4,5 tysięcy odnotowanym w 2015 roku. Nie można też pominąć kwestii, że zgodnie z wolą administracji Donalda Trumpa, od czerwca tego roku wszyscy obcokrajowcy ubiegający się o wizę do USA muszą wskazać we wniosku dane swoich mediów społecznościowych. FBI również chce monitorować popularne platformy, żeby szukać potencjalnych zagrożeń dla USA, więc wszystko wskazuje na to, że już niebawem możemy kompletnie zapomnieć o jakiejkolwiek prywatności. No chyba, że całkowicie znikniemy z mediów społecznościowych, ale z drugiej strony to również może być uznane za podejrzane...

Źródło: GeekWeek.pl/techspot

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy