Testy z modyfikacjami genetycznymi komarów wymknęły się spod kontroli

Komary to ostatnio duży problem na całym świecie, ale szczególnie w regionach, gdzie ukąszenie przez te owady może prowadzić do zakażenia śmiertelnie niebezpieczną chorobą.

Niedawno pisaliśmy o udanym eksperymencie na dwóch chińskich wyspach prowincji Guangdong, gdzie niemal całkowicie wytępiono populację jednego z najbardziej inwazyjnych gatunków komara. Za sprawą inżynierii genetycznej udało się wtedy wytępić 94% żeńskich osobników azjatyckiego komara tygrysiego - specjalnie wyhodowane samice zostały wysterylizowane przez niskie dawki promieniowania, a samce przez bakterię Wolbachia, a następnie wypuszczono je na wolność podczas szczytu sezonu rozrodczego w 2016 i 2017 roku na dwóch wyspach w okolicy miasta Kanton.

Reklama

Rezultaty okazały się być imponujące, bo samice zniknęły niemal całkowicie i jak twierdzi Peter Armbruster, ekolog zajmujący się tym tematem, to najskuteczniejsza w historii próba zredukowania ilości komarów tygrysich, które słyną ze swojej niebywałej przeżywalności. Praktycznie w ogóle nie reagują na konwencjonalne metody kontrolowania ich ilości i są bardzo inwazyjne, bo w ciągu ostatnich 40 lat udało im się trafić z Azji na praktycznie każdy kontynent, a trzeba przy tym pamiętać, że ich obecność niesie ze sobą poważne ryzyko zdrowotne, bo przenoszą wiele śmiertelnych chorób, jak malaria czy denga.

Jak jednak pokazuje przypadek z Brazylii, metoda ta nie zawsze jest skuteczna - podczas wieloletnich testów w okolicach miasta Jacobina wypuszczono na wolność zmodyfikowane samce komara egipskiego, które po sparowaniu z dzikimi komarzycami miały drastycznie zredukować ilość komarzego potomstwa, na dodatek to miało być zbyt słabe, by w ogóle przeżyć. Na papierze wszystko brzmiało logicznie i miało doprowadzić do obniżenia ilości komarów w tym regionie o 85%, redukując tym samym zakażenia dengą, ziką, żółtą gorączką czy malarią.

Niestety coś poszło nie tak i jak odkryli właśnie naukowcy z Yale University, obecnie populacja komarów wróciła do stanu sprzed zabiegów, a do tego… komary są silniejsze niż kiedykolwiek, bo noszą w sobie geny zmodyfikowanych przez naukowców komarów. Jak twierdzi jeden z nich: - Twierdzono, że geny zmodyfikowanych komarów nie dostaną się do dzikiej populacji, bo potomstwo będzie zbyt słabe, by żyć. Oczywiście stało się zupełnie inaczej.

W czasie trwających 27 miesięcy testów, co tydzień wypuszczano na wolność ok. 450 tysięcy zmodyfikowanych samców, co daje łącznie dziesiątki milionów owadów. Żeby mieć materiał porównawczy, badacze dokładnie zbadali genomy genetycznie zmodyfikowanych i dziko żyjących osobników. Po raz pierwszy przed rozpoczęciem testów, a następnie 12, 27 i 30 miesięcy od ich rozpoczęcia. Dzięki temu wiemy, że choć faktycznie spadła zdolność komarów do wydawania na świat potomstwa, to było ono silniejsze niż przypuszczano i częściowo zdolne do dalszej reprodukcji, co doprowadziło do wymieszania genomów.

Co więcej, jak już wiemy populacja komarów początkowo faktycznie zmalała, ale wystarczyło 18 miesięcy, żeby wróciła do normy, a co gorsze wydaje się, że komary są teraz jeszcze trudniejsze do wytępienia niż wcześniej. Po pierwsze, mamy do czynienia z odporniejszą mieszanką, a do tego samice są teraz w stanie wyczuć zmodyfikowane samce i nie chcą się z nimi parować! I choć naukowcy zapewniają, że ta nowa mieszanka nie wpływa na zwiększenie zagrożenia dla ludzi, to i tak nie ma się z czego cieszyć, bo straciliśmy wydawało się najskuteczniejsze oręże w walce z komarzą plagą.

Źródło: GeekWeek.pl/

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy