Nuklearne Posejdony miały wywołać katastrofalne tsunami w USA, ale nie istnieją

Niedawno świat obiegła wiadomość, że Rosjanie posiadają torpedy o napędzie nuklearnym, które są zdolne do przenoszenia głowic jądrowych o mocy nawet 100 megaton. Dowiedzieliśmy się też, jaką zagładę zgotują wrogom Rosji.

Kraj rządzony przez Władimira Putina boryka się z gigantycznymi problemami ekonomicznymi. Najbardziej z tego tytułu poszkodowana jest armia, która pracowała nad wieloma zaawansowanymi projektami broni przyszłości. Lwia część z nich nigdy nie ujrzy światła dziennego, ale te strategiczne dla bezpieczeństwa kraju i przyszłych planów Kremla są kontynuowane.

Jednym z takich przerażających projektów jest Posejdon. W jego ramach w rosyjskim arsenale pojawiły się drony podwodne zdolne do przenoszenia na swoich pokładach torped/pocisków z głowicami jądrowymi o mocy nawet 100 megaton. Przypomnijmy, że słynna i najpotężniejsza bomba wodorowa zdetonowana w historii ludzkości, przez ZSRR, miała „zaledwie” 50 megaton. Promieniowanie cieplne wywołane eksplozją 100-megatonowej bomby będzie w stanie spowodować oparzenia trzeciego stopnia w odległości 300 kilometrów od miejsca eksplozji.

Reklama

Kreml zapowiadał, że ta supernowoczesna broń jest w pełni autonomiczna. Może też przepłynąć niezauważona nawet 10 tysięcy kilometrów, czyli można powiedzieć, że dysponuje zasięgiem globalnym. Posejdon może przemieszczać się na głębokości kilometra, a następnie eksplodować lub wystrzelić w powietrze i trafić w wybrany cel z niesamowitą precyzją.

I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo to miała być superbroń przyszłości, gdyby nie fakt, że ona w ogóle nie istnieje. Kilka miesięcy temu w sieci pojawiły się filmy, na których mogliśmy zobaczyć prace nad tą bronią. Okazuje się, że po obejrzeniu ich przez samych rosyjskich dziennikarzy, ekspertów wojskowych i naukowców, doszli oni do wniosku, że to zwykła atrapa, a nie gotowa broń. Jako dowód, podają oni brak jakichkolwiek elementów niezbędnych do obsługi reaktora atomowego, urządzeń sterowania i systemów balastowych.

Całej sprawie nie pomagają ostatnie wydarzenia z Sewerodwińska, gdzie doszło do małej katastrofy nuklearnej na skutek eksplozji eksperymentalnego międzykontynentalnego pocisku balistycznego o napędzie jądrowym z nazwie 9М730 Buriewiestnik (SSC-X-9 Skyfall). W trakcie incydentu zginęła rosyjska elita naukowa związana z rozwojem broni jądrowej.

Eksperci uważają, że to dowód na to, że Kreml nie ma ani gotowych pojazdów, o których mówi, ani nawet nie jest w stanie opanować tej technologii. Rosjanie mieli plany budowy torpedy o napędzie jądrowym już w latach 50. ubiegłego wieku, ale wówczas armia nie dysponowała odpowiednimi technologiami do ich realizacji. Teraz nic w tej kwestii się nie zmieniło.

Kreml ma niecny plan, w którym przewiduje użycie takiej potwornej broni do szybkiego i skutecznego zniszczenia ogromnych połaci terytoriów wroga. Drony podwodne Posejdon miałyby podpłynąć niezauważone pod jedną z amerykańskich metropolii i zdetonować niedaleko wybrzeża głowicę jądrową o dużej mocy. W konsekwencji tego, osiągające 30-40 metrów wysokości i rozpędzone do 800 km/h tsunami uderzą w wybrzeże, wedrą się w głąb lądu i zrównają z ziemią całe miasta.

Źródło: GeekWeek.pl/RT/CNN / Fot. RT

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy