Ostatnie podejście do reanimacji polskiego Kreta drążącego na Czerwonej Planecie

W ramach misji sondy InSight na powierzchni Marsa wylądował Kret HP3, który został zbudowany przez Polaków. Od samego początku były z nim problemy, ale nie jest to winą naszych naukowców, tylko ogromnej ignorancji NASA.

Naukowcy z Amerykańskiej Agencji Kosmicznej nie docenili bowiem niezwykle unikalnej powierzchni Czerwonej Planety. Pokryta jest ona niezwykle drobnym pyłem, który swoją strukturą na myśl przywodzi mąkę. Naukowcy zdawali sobie sprawę z faktu, że może on stanowić poważne zagrożenie, zarówno dla samej misji InSight, jak i dla przyszłych misji kolonizacyjnych, ale zaryzykowali i teraz mocno biją się w pierś.

Urządzenie Heat Flow and Physical Properties Package (HP3), to próbnik do pomiaru strumienia ciepła z wnętrza planety. Według planu, próbnik miał zostać wprowadzony na głębokość do 5 metrów w grunt, i dokonać najgłębszego odwiertu w gruncie w historii eksploracji tej planety. Urządzenie jest dość wąskie i wysokie, ma grubość 25 milimetrów, waży ok. 500 gramów, wykonane jest ze stopów tytanu, stali i wolframu, a swoim wyglądem przypomina samochodowy amortyzator. Kret został zbudowany przez polską firmę Astronika i bez problemu pokonał inne roboty skonstruowane w ramach konkursów organizowanych przez NASA, przez inżynierów z innych krajów.

Reklama

Trzeba tutaj podkreślić, że Astronika zbudowała go na postawie specyfikacji dostarczonej przez inżynierów z NASA. Naukowcy wybrali miejsce do wbicia się w grunt Kreta drążącego HP3 tuż obok lądownika. Próbnik miał wbijać się w piasek, a później w grunt w 10 fazach po pół metra. Nie była to dobra decyzja. Urządzenie już po pierwszych sekundach swojego kopania natrafiło na przeszkodę. Początkowo naukowcy myśleli, że problemem jest skała, ale teraz wiemy już, że jest to zbyt luźne podłoże.

Robotyczne ramię sondy InSight próbuje docisnąć sondę HP3 do powierzchni. Fot. NASA.

Urządzenie wydrążyło otwór w gruncie, ale marsjański pył jest na tyle sypki, że zasypując otwór nie zapewnił Kretowi odpowiedniego tarcia, by mógł się on wbić jeszcze głębiej. W rezultacie czego inżynierowie wysyłali do niego komendy do wbicia się, a on usiłował ruszyć się z miejsca, ale nie mógł i tylko poszerzał otwór, a nie go pogłębiał.

Eksperci z NASA zdecydowali więc, że robotyczne ramię sondy podniesie i przesunie Kreta o ok. 20 centymetrów, by mogli oni mieć większe pole widzenia na otwór w gruncie. Następnie ramię docisnęło Kreta i zasypało część otworu z prawej jego strony. Niestety, ten zabieg nie zdał rezultatu. Inżynierowie postanowili więc teraz docisnąć sondę samą łyżką ramienia. Jeśli to nie pomoże, to najprawdopodobniej misja zostanie zakończona niepowodzeniem.

Pomimo serii niepowodzeń, naukowcom z NASA udało się zebrać mnóstwo cennych danych nie tylko z samej sondy InSight, ale również z Kreta. Pomogą one lepiej poznać aktywność Czerwonej Planety i przygotować się na pierwsze załogowe loty oraz budowę tam ludzkich kolonii. Mimo wszystko, trzymajmy wszyscy kciuki za ostatnie podejście do ratowania polskiego Kreta.

Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy