Amerykańskie szpitale będą leczyć uzależnienia za pomocą implantów mózgu

Naukowcy z Uniwersytetu Wirginii Zachodniej opracowali nowatorską metodę walki z uzależnieniem od opioidów - skuteczną, ale bardzo inwazyjną. Według nich, najważniejszy jest jednak cel, który uświęca środki.

Uzależnienie od narkotyków, w tym także leków, to bardzo poważna sprawa, która dotyka nie tylko samego „zainteresowanego”, ale najczęściej także całe jego otoczenie. Niestety, ostatnio coraz częściej słyszymy o uzależnieniu od opioidów i choć niekoniecznie mówimy tu o tych najsilniejszych, jak morfina czy heroina, to sprawa i tak jest poważna, bo np. kodeina dostępna jest w części leków bez recepty, stąd też bardzo łatwo przyzwyczaić do niej organizm. Lekarze mają wprawdzie spore możliwości w tym zakresie, bo metod leczenia jest już obecnie sporo, ale nie u wszystkich pacjentów okazują się skuteczne.

Reklama

A nawet jeśli tak się dzieje, to w przyszłości często pojawiają się nawroty choroby - i tu do akcji wkraczają naukowcy z Uniwersytetu Wirginii Zachodniej, którzy opracowali nowatorską metodę leczenia uzależnień. Jest to pierwsza amerykańska jednostka, która dostała pozwolenie na start klinicznych prób leczenia uzależnienia za pomocą głębokiej stymulacji mózgu (DBS), czyli chirurgicznej metody leczenia polegającej na implantacji urządzenia wysyłającego impulsy elektryczne do określonej części mózgu. Ta przynosi wymierne korzyści choćby przy chorobie Parkinsona, drżeniu samoistnym, dystonii czy przewlekłym bólu, a badacze liczą na to, że dołożą do listy również uzależnienia.

Terapia skierowana jest do pacjentów, którzy cierpią z powodu „uzależnienia od opioidów opornego na klasyczne metody leczenia” i celuje w stymulację ośrodków nagrody w naszym mózgu. Te są niezbędne dla ludzkiego rozwoju, ale jednocześnie często są zagrożone, kiedy człowiek pada ofiarą jakiegokolwiek uzależnienia. W takich przypadkach DBS wysyła elektryczny puls w kierunku wybranego obszaru mózgowego, kiedy tylko wykryje zachowania psychiczne związane z uzależnieniem, np. ciąg do narkotyków. W teorii ma to więc działać jako przerwanie dążenia do destrukcyjnych nawyków.

I choć wszystko brzmi pięknie i łatwo, to należy pamiętać, że cała procedura wymaga zabiegu na ludzkim mózgu, więc niesie ze sobą duże ryzyko. Oczywiście, naukowcy przeprowadzający zabiegi to najlepsi specjaliści w swoim fachu, ale nie bez przyczyny testy kliniczne obejmują jedynie 4 pacjentów, którzy na dodatek będą stale monitorowani. Wcześniej zostaną też starannie wybrani, bo muszą mieć udokumentowane inne terapie, które zakończyły się niepowodzeniem, w tym medytację, psychoterapię czy terapie zamknięte - mówiąc krótko, chodzi o osoby, dla których głęboka stymulacja mózgu jest ostatnią deską ratunku. Wiemy, że badacze już wszczepili implant mózgowy jednemu z pacjentów, więc z pewnością nie będziemy już długo czekać na pierwsze wnioski z terapii - trzymamy kciuki!

Źródło: GeekWeek.pl/wvutoday/Fot. wvutoday

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy