Kolejny cios dla prywatności Chińczyków. Operatorzy komórkowi skanują twarze klientów

Chińskie władze najwyraźniej nie zamierzają zwalniać w zapędach objęcia systemem inwigilacji wszystkich aspektów życia swoich obywateli. Podpisanie umowy abonamentowej z operatorem sieci komórkowej wymaga skanowania twarzy.

Chińscy obywatele mogą na dobre zapomnieć o swojej prywatności, już w 2017 roku w kraju zainstalowanych było 170 milionów kamer telewizyjnego systemu dozorowego (CCTV, closed circuit television), a do końca przyszłego ma ich być 400 milionów. Co więcej, w życie wchodzi też system „społecznych kredytów”, czyli system oceny zachowań obywateli, który determinować ma ich pozycję społeczną, w tym takie aspekty życia, jak możliwość posiadania psa czy wzięcia kredytu.  Celem władz jest, by każdy chiński obywatel znalazł się w takiej ogromnej narodowej bazie, gdzie zostanie mu przypisana konkretna ocena. 

Reklama

Jednym z bardzo ważnych elementów systemu inwigilacji jest również system rozpoznawania twarzy, który już teraz funkcjonuje w niektórych regionach. Już w zeszłym roku media informowały, że z jego pomocą policja była w stanie wyłapać podejrzanego z tłumu 60 tysięcy osób obecnych na koncercie. Są też regiony, jak Sinciang, gdzie żyje ok. miliona Ujgurów i przedstawicieli innych mniejszości narodowych, w których inwigilacja z rozpoznawaniem twarzy funkcjonuje na porządku dziennym i nikt się z tym nie kryje.

Technologia ta staje się powoli również nieodłącznym elementem codziennego życia obywateli i coraz częściej jest wykorzystywana np. do płacenia za zakupy w sklepach czy identyfikacji na lotniskach - gdzie budzi dodatkowe obawy, bo korzysta się z niej do sprawdzania również międzynarodowych podróżnych, którzy nie mają pojęcia, co później dzieje się z ich wrażliwymi danymi. Teraz zaś chińskie władze poszły jeszcze dalej i próbują na dobre połączyć prawdziwych obywateli z ich cyfrowymi tożsamościami, dlatego też od 1 grudnia obowiązują nowe przepisy podpisywania umów z operatorami usług komórkowych. 

Teraz klienci muszą nie tylko okazać swój dowód osobisty, ale i zgodzić się na skanowanie twarzy w celu weryfikacji tożsamości. Teoretycznie ma to ograniczyć ilość oszustw, ale w Chinach nic nigdy nie jest takie oczywiste. Oczywiście jak zawsze w tego typu przypadkach podnoszona jest kwestia prywatności obywateli, a raczej jej brak, ale można się spodziewać, że reakcja władz będzie taka jak zawsze. I na nic zdają się tłumaczenie, że gromadzenie tak ogromnej ilości danych grozi dodatkowym niebezpieczeństwem, bo w razie ataku hakerskiego zagrożonych jest mnóstwo osób.

Źródło: GeekWeek.pl/bbc

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy