Netflix z ponad 20 nominacjami do Oscara. Takie fenomenalne tworzy gigant z USA

Wygląda na to, że platforma może się jeszcze nieźle odkuć po sporym rozczarowaniu, jakim okazała się dla niej ceremonia wręczenia Złotych Globów, ale tylko pod warunkiem, że członkowie akademii będą mieli inne zdanie niż ich koledzy po fachu.

Kiedy w grudniu okazało się, że Netflix może liczyć na aż 34 nominacje do Złotych Globów, wszyscy byli przekonani, że kolokwialnie mówiąc „pozamiatał”. Tymczasem stało się zupełnie inaczej, bo ostatecznie w ręce stacji trafiły jedynie 2 statuetki, tj. dla Olivii Colman za tytułową rolę w The Crown oraz dla Laury Dern za za najlepszą rolę drugoplanową w Historii małżeńskiej, a Netflix musiał uznać wyższość konkurenta, czyli HBO. Dziś poznaliśmy zaś listę nominacji do Oscarów i historia się powtarza, bo Netflix tym razem ma szansę na ponad 20 statuetek.

Reklama

Głównie za sprawą Irlandczyka i Historii Małżeńskiej, oba filmy są nominowane w najważniejszej kategorii, czyli Film Roku. Pierwsza z produkcji została w sumie nominowana aż 9 razy, a druga może liczyć na 6 statuetek, w tym dla głównych aktorów, tj. Adama Drivera i Scarlett Johansson. Inny hit Netflixa, tj. Dwóch papieży, został nominowany w 3 kategoriach, American Factory i The Edge of Democracy rywalizują o tytuł najlepszego dokumentu, a Klaus i I Lost My Body powalczą o tytuł animacji roku. 

Ilość nominacji jest o tyle zaskakująca i znacząca, że Netflix dopiero w ubiegłym roku doczekał się swoich pierwszych nominacji, a co więcej wywołał prawdziwą burzą i podział środowiska filmowego, którego część domagała się blokowania startu filmów z platform streamingowych w oscarowym wyścigu. Swoją opinię w tym temacie głośno wygłaszał choćby Steven Spielberg, ale na mówieniu się skończyło, szczególnie że głos w sprawie zabrał nawet sam Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych, przypominając, że takie posunięcie organizacji przyznającej Oscary jest niezgodne z prawem.

To wystarczyło, żeby Akademia zagłosowała za pozostawieniem zapisów bez zmian, co oznacza, że pełnometrażowe filmy wyprodukowane specjalnie dla serwisów streamingowych wciąż będą mogły walczyć o Oscary, jeśli tylko przez choćby jeden tydzień będą wyświetlane w kinie w Los Angeles. Tak czy inaczej, choć taka ilość nominacji sama w sobie jest imponująca i nobilitująca, to jak pokazuje sytuacja ze Złotych Globów, nic nie jest pewne. Wszystkiego dowiemy się jednak już w nocy z 9/10 lutego, bo właśnie wtedy odbędzie się 92. ceremonia rozdania tych filmowych nagród. 

Źródło: GeekWeek.pl/

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy