Oto Atmos, czyli filtr powietrza na twarz. Teraz tak dbamy o swoje zdrowie

Wszyscy jesteśmy coraz bardziej świadomi tego, jak zabójczy jest smog i z niepokojem słuchamy o tym, że każdego roku zabija miliony osób na całym świecie. Nic więc dziwnego, że coraz więcej osób stara się z tym coś zrobić.

Jak zapewniają specjaliści, idealny filtr powietrza to taki, który jest szczelnie przyczepiony do naszej twarzy, chroniąc nas tym samym od zanieczyszczeń, jakimi na co dzień oddychamy. Nie da się więc ukryć, że jest to zadanie niemal niewykonalne, chociaż Mikal Peveto z Aō Air twierdzi, że jego firmie udało się znaleźć dużo wygodniejszą i równie skuteczną alternatywę. I choć Atmos, bo o tym filtrze powietrza do noszenia mowa, faktycznie dobrze sobie radzi i jest łatwy w użyciu, to nazywanie go wygodnym jest chyba dużym nadużyciem.

Filtr przyjmuje bowiem formę maski na twarz i korzysta z maleńkich wentylatorów w celu wytworzenia kieszeni wysokiego ciśnienia i oczyszczenia powietrza przed maską, żeby użytkownik wdychał już czyste, bez konieczności dodatkowego uszczelniania. Jak więc łatwo się domyślić, urządzenie nie jest małe i zbyt komfortowe - nie dość, że wygląda jak z futurystycznego filmu bądź gry (idealne na premierę Cyberpunk 2077!), to jeszcze waży 256 gramów i generuje pewien hałas, a przecież musimy nosić je na twarzy.

Reklama

Zdaniem twórców zdrowie jest jednak najważniejsze, dlatego zalecają noszenie swojej maski za każdym razem, kiedy znajdziemy się poza domem czy biurem, gdzie pracują dla nas inne filtry. Nie da się też ukryć, że aktywny system filtracyjny może skusić wiele osób, szczególnie w takich miejscach świata, gdzie na porządku dziennym jest już noszenie typowych masek. Wystarczy tylko spojrzeć na ulice azjatyckich miast, gdzie ludzie świadomi fatalnej jakości powietrza robią, co tylko mogą, żeby chronić się przed wdychaniem smogu.

Wydaje się więc, że będą oni w stanie pogodzić się z lekkim dyskomfortem w czasie noszenia, jeśli jest on niezbędny do dbania o zdrowie, a Aō Air zapewnia, że filtr jest 50 razy skuteczniejszy niż typowa maska. Firma obiecuje też prace nad zmniejszeniem całości, tłumacząc się faktem, że to dopiero pierwsza generacja i jak w przypadku wszystkich innych urządzeń wymaga poprawek.  Pytanie tylko, czy cena nie okaże się zaporowa, bo 350 USD to już spory wydatek - o tym przekonamy się już niebawem, bo przedsprzedaż ruszyła, a zamówienia zostaną zrealizowane w lipcu. 

Źródło: GeekWeek.pl/engadget

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy