Tak łatwo można zhakować Mapy Google… wystarczy kilkadziesiąt smartfonów

Dedykowane nawigacje do samochodu miały swoje pięć minut, ale nie da się ukryć, że od pewnego czasu większość kierowców korzysta z rozwiązania Google, które nie wymaga posiadania dodatkowego urządzenia.

Pytanie tylko, czy zastanawialiście się kiedyś, jak wiarygodnym źródłem informacji są Mapy Google i czy na pewno można na nich polegać? Oczywiście, aplikacja ta zmieniła sposób, w jaki korzystamy z nawigacji, ale obecnie nie ogranicza się tylko do wskazywania nam drogi czy miejsca. Wokół możliwości związanych z Mapami Google wyrosła cała masa biznesów czy doświadczeń, które znacznie wykraczają poza cyfrową wersję map - miejsca do parkowania, natężenie ruchu czy polecane knajpy.

Okazuje się jednak, że chociaż za tym rozwiązaniem stoi jeden z największych gigantów branży technologicznej, czyli Google, to Mapy relatywnie łatwo jest „zhakować”. Co ciekawe, nie chodzi tu wcale o włamywanie się do samej aplikacji, a jedynie sterowanie jej pracą poprzez zmianę warunków na drodze - należy bowiem pamiętać, że Google szacuje natężenie ruchu m.in. na podstawie ilości użytkowników swojej aplikacji, którzy korzystają z niej w danym momencie w konkretnym miejscu i czasie. 

Reklama

Simon Weckert, pochodzący z Berlina artysta z zamiłowaniem do nowych technologii i cyfrowego świata, postanowił pokazać wszystkim, jak łatwo manipulować Mapami Google. W tym celu postanowił przespacerować się wzdłuż mostu Schillinga, wyposażony w 99 smartfonów na niewielkim ręcznym wózku - eksperyment ten miał pokazać, jak niewiele urządzeń trzeba, żeby zmienić organizację ruchu w tej okolicy. Udało się? Zdecydowanie, bo zanim mężczyzna wszedł na most, trasa w Mapach Google była oznaczona na zielono, czyli sygnalizowała niewielki ruch, ale gdy tylko artysta i jego smartfony pojawiły się na miejscu, zmieniła kolor na czerwony. 

Taka sygnalizacja wysokiego natężenia ruchu z miejsca zniechęciła kierowców, którzy zaczęli wybierać inną drogę - mówiąc krótko, można sobie wyobrazić wiele scenariuszy, w których taka reorganizacja ruchu może okazać się użyteczna, jeśli tylko ktoś zada sobie trud umieszczenia w odpowiednim miejscu odpowiednio dużo urządzeń. Dobrze pokazuje to również, jak bardzo polegamy na technologii w codziennym działaniu, niejednokrotnie dając sobą manipulować. Co więcej, w odróżnieniu od tradycyjnego hakowania aplikacji, tu trudno doszukać się jakiegokolwiek sprzecznego z prawem działania, więc miejmy nadzieję, że Google szybko naprawi tę lukę w swoich algorytmach.

Źródło: GeekWeek.pl/slashgear       

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy