Jesteśmy podsłuchiwani przez zwykłe… żarówki? To jak najbardziej możliwe

Naukowcy udowodnili właśnie, że możliwe jest zdalne podsłuchiwanie rozmów poprzez analizowanie drgań żarówki! Co prawda wymaga to dużo wiedzy i odpowiednich narzędzi, ale dla chcącego…

Wygląda na to, że osoby trudniące się podsłuchiwaniem innych właśnie dostały nowe narzędzie “pracy”, chociaż z pewnością nie takie było założenie naukowców z Ben-Gurion University oraz Weizmann Institute of Science. Ci zaprezentowali bowiem sprytną technikę podsłuchiwania z wykorzystanie żarówki, laptopa i ekwipunku o wartości 1000 USD. Lampofon, bo taką nazwę zyskała ta metoda, jest atakiem bocznym (atak oparty na informacjach uzyskanych z implementacji systemu komputerowego, a nie na podatnościach), który wykorzystuje elektrooptyczny sensor do analizy częstotliwości odpowiedzi żarówki na dźwięk. 

Reklama

Chodzi tu o drobne wahania światła pojawiające się w momencie, kiedy fale dźwiękowe uderzają żarówkę i powodują jej delikatne wibracje. Elektrooptyczny sensor jest w stanie wyizolować sygnał audio z optycznego sygnału i w odróżnieniu od innych podobnych ataków, które analizują efekt fal dźwiękowych na pobliskie obiekty, ten działa pasywnie, zewnętrznie i co najważniejsze, w czasie rzeczywistym. Żeby zademonstrować skuteczność ataku, zespół przeprowadził test wykorzystując pomieszczenie biurowe z wiszącą żarówką typu E27 oraz specjalny teleskop umieszczony 25 metrów dalej.

Ekipa włączyła w pomieszczeniu dwie piosenki i fragment przemowy prezydenta Donalda Trumpa, ale w taki sposób, że na zewnątrz nie było możliwości ich usłyszeć. Co imponujące, nowa metoda poradziła sobie z tym bez problemu, a co więcej była w stanie przechwycić i przekształcić audio w wystarczająco dobrej jakości, żeby aplikacja Shazam nie miała problemu z jego identyfikacją. Jeśli zaś chodzi o przemowę prezydenta USA, to bez większych problemów została zamieniona na tekst za pomocą zajmującego się tym API od Google.

Zajmujący się bezpieczeństwem Ben Nassi z Ben-Gurion University, który opracował tę technikę wspólnie z Borisem Zadovem i Yaronem Pirutinem, twierdzi, że chodziło tu tylko o pokazanie, że takie ataki są jak najbardziej możliwe i wcale nie wymagają sprzętu kosztującego majątek. Jak jednak zauważa serwis Wired, technika ma chyba jednak swoje ograniczenia - naukowcy korzystali z wiszącej żarówki, co może być kluczowe, bo takie wkręcane na sztywno mogą nie wytwarzać wystarczających wibracji, a co więcej muzyka i przemowa były puszczane głośniej niż zazwyczaj rozmawiamy. Pytanie tylko, czy przy nieco lepszym sprzęcie nie przestanie to być problemem.

Źródło: GeekWeek.pl/Ben Gurion University

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy