Aż dziewięć obcych cywilizacji ma dobre warunki do obserwacji naszej planety

Priorytetem badań kosmosu jest poszukiwanie drugiej, przyjaznej ludzkości Ziemi, na której moglibyśmy kiedyś się osiedlić. Ten fakt wiąże się również z możliwością odkrycia podobnego nam życia. Czy gdzieś ono tam kwitnie?

Entuzjaści astronomii i naukowcy bezustannie pobudzają naszą wyobraźnię, snując wizje codziennego życia obcych cywilizacji, ich zainteresowanie naszą planetą, ludzkością i chęcią próby kontaktu z nami. Czy to w ogóle możliwe, żeby Ziemia była in znana? Specjaliści z Queen's University w Belfaście i Instytutu Badań Układu Słonecznego im. Maxa Plancka postanowili sprawdzić, z ilu egzoplanet w ogóle widać Błękitną Planetę.

W swoim badaniu posłużyli się tą samą metodą odkrywania pozaziemskich światów, jaką na co dzień wykorzystują w swojej pracy, czyli obserwując zmiany jasności gwiazd spowodowane przejściem planety na ich tle. Okazuje się, że istnieje co najmniej 9 egzoplanet, z których idealnie widać przejścia Ziemi na tle Słońca. Co ciekawe, Obcym byłoby łatwiej zauważyć istnienie Merkurego, Wenus, Ziemi i Marsa, niż odnotować obecność Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna. Te ostatnie to gazowe olbrzymy, więc są tak ogromne, że blokują światło słoneczne, które jest ważne w procesie wykrywania obiektów.

Reklama

Astronomowie szacują, że szansa, iż przypadkowo umiejscowiony obserwator zauważy co najmniej jedną planetę wynosi 1:40, dwóch planet jest ok. 10-krotnie mniejsza, a trzech aż 100-krotnie mniejsza. W tej chwili wiemy o istnieniu tysięcy obcych planet, ale tylko z 68 można zobaczyć jedną z planet Układu Słonecznego, w tym Ziemię. Problem w tym, że prawdopodobnie światy te nie są zamieszkałe przez żadną cywilizację. Ale jest nadzieja. Specjaliści wyliczyli, że może istnieć co najmniej 9 egzoplanet, z których widać Ziemię i mogą znajdować się w tzw. ekosferze swojej gwiazdy, czyli mogą tam panować warunki do uformowania się inteligentnego życia.

Amerykańscy naukowcy z Massachusetts Institute of Technology (MIT) opracowują plan budowy potężnego lasera, z pomocą którego będą chcieli nawiązać kontakt z obcymi, aby w końcu dwie inteligentne cywilizacje mogły się spotkać na międzygwiezdnej konferencji i zapoczątkować nową erę w rozwoju ludzkości.

Piękna i szczytna wizja, ale niezwykle ciężka do realizacji. Inżynierowie z MIT uważają, że potrzeba będzie zbudowania potężnego lasera o mocy 1-2 MW, którego wiązki byłyby skupione w jeden promień przez 30-40-metrowy teleskop. Pozwoli on wysłać wiadomość na odległość nawet 20 tysięcy lat świetlnych. Wszystko pięknie i ładnie, ale lasery o takiej mocy będą dostępne dopiero w latach 30. bieżącego wieku, a i sens takiej inicjatywy jest wątpliwy.

Skoro sygnał ma do nich dotrzeć za te tysiące lat, to nasza cywilizacja rozwinie technologie na tyle, że już nie będziemy żyli na Ziemi, tylko staniemy się cywilizacją kosmiczną i będziemy podróżowali po kosmosie. Informacje na nasz temat będą więc fałszywe i nie będą odzwierciedlały rzeczywistości. Naukowcy mimo wszystko pragną wysłać informacje na dobrze zapowiadającą się pod względem możliwości istnienia biologicznego życia egzoplanetę Proxima B i grupę egzoplanet z układu TRAPPIST-1.

Źródło: GeekWeek.pl/Royal Astronomical Society / Fot. NASA

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy