Byli pracownicy SpaceX założyli swoją firmę, a teraz budują i testują własną rakietę [FILM]

Firmę Firefly stworzono z myślą o wykorzystaniu niszy, która powstała na skutek szybkiego rozwoju SpaceX. Były pracownik SpaceX chce wykorzystać możliwości, które firma porzuciła z myślą o potężnych rakietach.

Szefa SpaceX nikomu przedstawiać nie trzeba. Dzięki jego pomysłom, determinacji w osiąganiu wyznaczanych celów i świetnemu zespołowi ludzi, udało mu się nie do poznania odmienić na lepsze przemysł kosmiczny. Pomimo serii sukcesów, które ostatecznie zaowocowały stworzeniem technologii lądowania rakiet i ich ponownego wykorzystania, co drastycznie obniżyło koszty wynoszenia ładunków na ziemską orbitę, firma popełniła kilka poważnych błędów w planie swojego rozwoju. Przynajmniej tak uważa Tom Markusic, współzałożyciel firmy Firefly.

Markusic i Polyakov dostrzegli potencjał w możliwości wynoszenia małych ładunków w kosmos. Obecnie to właśnie one cieszą się i będą cieszyły w najbliższych latach największym zainteresowaniem firm. Ma to miejsce ze względu na to, że postęp miniaturyzacji urządzeń pozwala już na budowę mikrosatelitów o kompaktowych rozmiarach, ale jednocześnie dysponujących bardzo zaawansowanymi technologiami obserwacyjnymi i badawczymi.

Reklama

Firefly chce wypełnić pustkę po rezygnacji Elona Muska z rakiety Falcon-1, która oferowała wynoszenie ładunków o masie ok. 1 tony na niską orbitę okołoziemską. Markusic i Polyakov zaprojektowali i zbudowali swojego odpowiednika Falcona, którego ochrzcili nazwą Alpha. Co ciekawe, ma ona pozwolić na misje z ładunkami aż 4 razy cięższymi od popularnej firmy RocketLab. Trzeba tu podkreślić, że zainteresowanie jej usługami jest ogromne.

Podobnie ma być również w przypadku Firefly. Dziewiczy lot rakiety Alpha ma nastąpić jeszcze w tym roku. Inżynierowie pochodzenia ukraińskiego, mają już w planach budowę większych rakiet o nazwie Beta i Gamma. Firma zainteresowała swoimi technologiami prezydenta Ukrainy, który zapowiedział, że kraj może skorzystać z ich oferty na tanie wynoszenie ładunków w kosmos.

Firefly opracowało silnik rakietowy o nazwie Reaper. Jest to bardzo ciekawa konstrukcja. Napęd pracuje w trybie cyklu „tap-off”. Oznacza to, że cześć gazów z komory spalania używana jest również do napędzania turbosprężarki. Taka technologia pozwala zwiększyć efektywność silnika, w porównaniu z konkurencją, ale jednocześnie jest nieco bardziej skomplikowana, więc i bardziej podatna na awarie.

Firma przeprowadziła właśnie kolejny pomyślny test silnika. Odbył się on z okazji 43. urodzin Polyakova. Co ciekawe, na stanowisku testowym ustawiono tort ze świeczkami, które odpalić miał silnik rakietowy. Oczywiście, efekt był przewidywalny. Płomienie zapaliły świeczkę, a później wysoka temperatura zniszczyła cały tort. Ale i tak efekt był bardzo ciekawy.

Tymczasem większa rakieta o nazwie Beta, ma bazować na silniku AR-1 od Aerojet Rocketdyne. Markusic i Polyakov na razie nie ujawnili żadnych planów związanych z technologiami lądowania swoimi pojazdami, jak czyni to SpaceX, i ponownego ich wykorzystania. Najprawdopodobniej będą oni chcieli najpierw sprawdzić, która z opcji bardziej będzie się opłacała i wówczas podejmą decyzję. Trzymamy kciuki za Firefly i już nie możemy doczekać się dziewiczego lotu Alphy.

Źródło: GeekWeek.pl/Firefly / Fot. Firefly

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy