Zwyczaje (nie)oczywiste, czyli jakie prawa miały kobiety w tradycji ludowej

Sezon ślubów trwa w najlepsze, otóż przy tej okazji chciałabym przybliżyć kilka ciekawostek z zakresu tradycji i prawa zwyczajowego z czasów nieco odległych, a mianowicie XVIII-XIX wieku. Może nam się wydawać, że kobiety nie miały żadnych praw, a jednak spieszę Was zaskoczyć.

Pokutuje powszechna opinia, że w przywołanych wyżej czasach panie praw nie miały, bądź były one mocno ograniczone. By zadać kłam temu stwierdzeniu posłużę się pracami etnografów, literaturą tego czasu jako dokumentu epoki. By nadać pikanterii dodam, że w centrum mojego zainteresowania znalazły się tradycje gromady włościańskiej (wiejskiej) mieszkańców dzisiejszej Ukrainy Środkowej, a mianowicie Podola, Pobereża i Środkowego Naddnieprza. Swój wywód w tym zakresie będę dopełniać cytatami z dzieł XIX-wiecznego pisarza Polaka-Ukraińca, Teodora Tomasza Jeża, wybitnego powieściopisarza, działacza politycznego swoich czasów, etnografa, dziś niesłusznie zapomnianego. Jego „rusińskiemu (ukraińskiemu)” dorobkowi przyświecała chęć „wskrzeszenia” zapamiętanego obrazu rodzimej ziemi, „wywołania go na jaw i pokazania Ukrainy w tajniku jej bytowania duszewnego” (Hryhor Serdeczny). Co ciekawe, tradycje, o jakich mowa, obowiązywały nie tylko ukraińską społeczność wiejską, lecz także w większości swojej polską, mieszkającą na tych terenach, również szlachtę.

Reklama

Sprawa zaślubin nabiera aktualności, gdy młodzież zbliża się do pełnoletniości, która w połowie XIX wieku stanowiła w przypadku chłopców lat 18-25, dziewcząt – 16-23 lata. Mimo iż przepisy państwowe wyznaczały właśnie taki cenzus wiekowy, tradycja ludowa na zawarcie związku małżeńskiego pozwalała już czternastoletnim pannom. Sprawa ślubu i założenia nowej rodziny nie była wyłącznie kwestią osobistych wyborów zainteresowanych oraz ich rodziców, lecz miała wymiar społeczny, dlatego dużego znaczenia nabierała opinia gromady stanowiącej o systemie zwyczajowych norm oraz pilnującej ich przestrzegania. Tym celom służył wówczas szereg zorganizowanych instytucji, takich jak: kopa (gromada), kopnyj schod/wiec (zgromadzenie gospodarzy), młodzieżowe zgromadzenia (panieńskie i kawalerskie). W świetle ukraińskiego zwyczaju mężczyzna stawał się samodzielnym człowiekiem dopiero po zawarciu związku małżeńskiego, natomiast nieżonaty bez względu na wiek był traktowany jak młodzieniec. Brak rodziny był nie tylko powodem złej opinii, lecz także miał  negatywne konsekwencje społeczne: „Mężczyzn, którzy w ogóle nie chcieli się ożenić, nie tylko traktowano ze zniewagą, lecz także stosowano wobec nich kary: np. przysługiwała im mniejsza część mienia spadkowego (Ponomariow A. P, Ukraińska etnografia)”.

Istniały wszakże przypadki, w których odmowa ślubu nie miała dyskryminujących skutków. Wówczas powodem bezżenności było dobro rodziny i dbałość o gospodarstwo, gdy na przykład jeden z synów mógł odmówić ożenku, by nie rozdrabniać ojcowizny bądź pomóc młodszemu rodzeństwu, które zostało bez żywiciela. Tę funkcję mogła wziąć na siebie jedna z córek; w przypadku kobiety rezygnację z małżeństwa uzasadniała śmierć narzeczonego. Nie były to wszakże częste przypadki, bowiem właśnie małżeństwo i założenie własnej rodziny w ówczesnej społeczności ukraińskiej stanowiły o prestiżu i wartości człowieka. Należy nadmienić, że w zgromadzeniu gospodarzy, będącym swoistą instytucją wiejskiej samorządności, mogli brać udział wyłącznie mężczyźni żonaci, reprezentujący konkretne gospodarstwo.

Prócz oficjalnej rejestracji przez władze świeckie bądź cerkiewne w XVI–XIX wieku podstawę małżeństwa stanowiła również umowa przedślubna (zgoda, zgowir, zmowyny), zawierana między rodzicami i rodziną każdej ze stron, której pośredniczyły zaufane osoby. Układana ustnie lub na piśmie, regulowała ona przede wszystkim kwestie gruntów i posagu. Prócz tradycyjnej bodni (skrzyni) – zawierającej pościel, odzież, wartościowe przedmioty i pieniądze – którą narzeczona wnosiła do wspólnego gospodarstwa, część jej mienia stanowiło także bydło.

Mając na uwadze ekonomiczne podstawy małżeństwa ukraiński zwyczaj ograniczał zakres wyboru partnera życiowego do tej samej bądź pobliskiej wsi. Podstawą tej tradycji była chęć lepszego poznania przyszłych teściów i rodziny wybranka, również pod względem materialnym.

Ciekawym pozostaje fakt, że ostatnie słowo w kwestii wyboru adoratora zwyczajowo pozostawało za dziewczyną. Z jednej strony świadczy to o demokratyzacji środowiska wiejskiego, z drugiej zaś należy wspomnieć o tym, że znaczenie opinii młodych zmniejszało się w miarę zasobności ich najbliższego otoczenia. Rolę rodziców w wyborze małżonka, a jednocześnie dość duże znaczenie chęci samych zainteresowanych w tradycji ukraińskiej podkreśla też badaczka Maryna Grymycz:

W ukraińskim patriarchalnym środowisku zawarcie małżeństwa w oparciu o umowę między rodzicami miało dwa warianty: za zgodą młodych (tj. gdy wyboru partnera i ułożenia umowy przedślubnej dokonywali rodzice, a młodzież tylko pytano o zgodę na ślub) oraz z inicjatywy zainteresowanych (gdy młodzi sami wybierali sobie parę powiadamiając swoje rodziny, a te układały ze sobą umowę). Według obserwacji dziewiętnastowiecznych badaczy, na Ukrainie rodzice w największym stopniu, w porównaniu do całego terytorium Rosji, brali pod uwagę zdanie swych dzieci. O ile szanowano prawa rodziców, o tyleż respektowano stosunek dzieci do ślubu: jeżeli nie było zgody dzieci, rodzice nie mieli prawa zmuszać ich do małżeństwa.

Na Ukrainie przeszkadzanie zakochanym we wzięciu ślubu co najmniej osądzano, a niekiedy uważano za grzech.

Poszanowanie zdania dziewczyny w kwestii wyboru przyszłego małżonka Jeż prezentuje także w powieści Pra-pra-pra... wnuk. Gdy swatowie wysłani przez Kondrzata Bezprozwyśka żądają od bliskich Jerynki zgody na małżeństwo, dziewczyna odpowiada: „Nie chcę za mąż, nie pójdę... [...] O mój dziaduniu-gołąbku!... [...] Czyż ja już tak tobie dokuczyła, że mnie chcesz wypędzić jak niepotrzebną, że chcesz mnie oddać niemiłemu!...”. Nawet troska o przyszłość dziewczyny zawarta w słowach dziadka – „Powinnaś mieć, moja dziecino, wzgląd na siebie... Masz już osiemnaście skończonych lat... Nic nie wskórasz, gdybyś dłużej czekała: nikt lepszy nie może ci się trafić...” – nie zmienia jej postanowienia. W zaistniałej sytuacji nawet swat, w którego interesie było pozytywne rozstrzygnięcie sprawy, uzasadnia ludowe poszanowanie wyboru oraz bezsensowność zmuszania Jerynki do zamążpójścia następująco: „Bo [...] lepiej że parobkowi parobkować, a dziewczynie dziewiczyć całe życia, niż aby jedno z nich nie-przyjazną ręką wiązało węzeł małżeński...”.

W związku z tym, że małżeństwo posiada również prawne i materialne następstwa oraz, że osoby stanu wolnego nie miały pełni praw w tym zakresie, formalną stroną przedsięwzięcia zajmowali się ich wychowawcy. Do nich też należały wszelkie rozstrzygnięcia w tym zakresie.

Ukraińskie prawo zwyczajowe ograniczało zawieranie małżeństw majątkowo nierównych. Zamożni niechętnie wchodzili w pokrewieństwo z biednymi i zasada ta działała w inną stronę, bowiem wybór znacznie zamożniejszego małżonka również nie był najlepiej widziany, co odzwierciedla ukraińska myśl ludowa – „niez bogactwem żyć, lecz z człowiekiem”. Chociaż „dobre wydanie” dzieci, uwarunkowane materialnie, zdarzało się w narodzie, to jednak tradycja podchodziła do takich sytuacji z pewnym dystansem.

Poprzez porównanie chłopstwa do zamożnych klas społecznych Jeż podkreśla znaczenie majątku w martymonialnych zabiegach Ukraińców:

Po wsiach naszych, w chłopskiej towarzystwa sferze dzieje się tak samo jak w sferach wyższych. Bogactwo stanowi ponętę wielką. Nastia, pomimo że matka dwojga dzieci, była jednak partią łakomą, usprawiedliwiając przysłowie: „Przy wdowie kąt ciepły i chleb gotowy”. Niejednemu z wdowców i parobków uśmiechała się myśl zostania dzierżawcą wieczystym kobiety hożej, chaty dobrej i gospodarstwa we wszystko zaopatrzonego (Hryhor Serdeczny).

Wszakże owdowiała przed sześciu tygodniami córka Hryhora Serdecznego odmawia przyjęcia „swatów z ręcznikami”, wymownie tłumacząc swoją decyzję, a prezentując przy tym tradycyjne powody ponownego zamążpójścia podnoszone w gromadzie wiejskiej:

Dziękuję wam, ludzie dobrzy, za cześć, ale nie trudźcie się nadaremnie. Już ja męża nie chcę i nie potrzebuję. Dożyję wieku i tak, gospodarstwo poprowadzą tato, a jak oni zdużać przestaną, dorośnie Iwaś, który mi za to podziękuje, żem mu ojczyma nie dała. Niechajże ono już tak zostanie…

Odmienną zależność w przypadku wdowców zawiera komentarz odautorski: „Wdowiec, chociażby najlepiej żył z żoną, żeni się najczęściej w kilka tygodni po jej śmierci, przeczekawszy zaledwo ściśle przepisami kościelnymi oznaczony czas, w którym w nowe nie wolno wchodzić śluby. Gospodarstwo włościańskie nie może się obejść bez kobiety, dzieci pozostałe potrzebują dozoru, po kilku tygodniach jest więc nowa żona, nowa gospodyni w chacie” (W. Zawadzki, Obraz Rusi Czerwonej).

Po wyborze kandydata do ożenku i ułożeniu umowy przedślubnej następował czas oficjalnych zaręczyn, tzw. swatannia (swatanie). W tym miejscu chciałabym dookreślić znaczenie oraz rolę tzw. stawów. Otóż „starostowie (wysłannicy narzeczonego) przychodzili do chaty dziewczyny, prosząc jej rodziców o wydanie jej za mąż. Rozmowę prowadziło się w tradycyjnie żartobliwym tonie; starostowie nazywając siebie myśliwymi, udając, że gonią za kuną bądź kupcami, prosząc o wydanie towaru. W tym czasie, jeśli dziewczyna zgadzała się poślubić wychwalanego przez starostów młodzieńca, powinna była dłubać piec, jeżeli mu odmawia – wynosiła harbuza (dynię). W razie gdy dziewczyna i jej rodzice zgadzali się na małżeństwo, wtenczas podawała ona wyszywane haftowane ręczniki, starostowie wymieniali się z gospodarzami chlebem i wypijali mohorycz [alkohol wypijany na znak zgody, dobicia targu – LE.]”.

W kwestii okresu weselnego istniał zwyczajowy zakaz urządzania uroczystości w czasie postu. Jak wspomina etnograf Gałyna Łozko:

Za najlepszy czas na wesele uważano jesień: od 15 sierpnia do 14 listopada, oraz okres od 6 stycznia do marcowego postu, zaś według dawnego zwyczaju Słowian najbardziej odpowiednią porą na ślub była wiosna jako czas przebudzenia przyrody, początek roku agrarnego. Według praw ludowej etyki zaczynać wesele w dzień powszedni – nie przystoi, dlatego najczęściej rozpoczyna się je w dni wolne od pracy bądź święta.

Również Jeż nazywa jesień czasem wesel, opisując ją z perspektywy nastrojów młodzieżowej gromady wiejskiej:

Jesień, jak wiadomo, jest u nas porą wesel po wsiach. Dziewczętom na myśl swatów i przyszłego, biją serca niespokojnie. Parobcy sadzą się, aby jak najlepiej, jak najzamaszyściej się wydać. Dziewczęta liczą ostatnie chwile swego dziewictwa, parobcy używają ostatnich chwil parobczego stanu. Przeliczają się wprawdzie niekiedy i pierwsze, i drudzy, ale to nie przeszkadza, że przepędzają jesień w pewnym niepokoju to radosnym, to nieradosnym, jeżeli nie na swoim własnym, to na cudzym weselu. (Pra-pra-pra... wnuk).

Interesujące, że nie tylko chłopcy byli inicjatorami zabiegów matrymonialnych. Innym ciekawym zwyczajem rusińskiej tradycji ślubnej było swatanie dziewczyny chłopakowi; ów obrządek, wywodzący się z czasów matriarchatu, opisuje ukraiński powieściopisarz Iwan Neczuj-Łewyckyj:

Kiedyś dziewczyny same swatały się do parobków: mówią, bywało przyjdzie dziewczyna do chaty, w której upodobała sobie młodzieńca, położy chleb na stole i usiądzie na ławie. Był to znak, że chce się zaręczyć z synem gospodarza. Jeśli jednak gospodarz nie przymówił do niej ani słowem, oznaczało to, że jego syn nie chce się z nią ożenić, ale mówią, że ludzi poczytywali za grzech dawanie harbuza dziewczynie.

Do opisanych zabiegów uciekały się przede wszystkim dziewczyny uwiedzione, mające nieślubne dziecko, wówczas zhańbiona kobieta miała prawo za pośrednictwem rodziców bądź samodzielnie swatać się w rodzinie winowajcy. W tradycji ukraińskiej w odniesieniu do tej kategorii panien, mających również  nieślubne dziecko, stosuje się określenie pokrytka. Jeżeli zaaranżowane przez dziewczynę zaręczyny nie doszły do skutku, bądź ze względu na inne okoliczności ona w ogóle się ich nie podejmowała, obowiązywał ją rytuał obcięcia włosów oraz powiązania głowy chustką, jako  zewnętrzny skutek utraty wiana. Obrzęd ten, odwołujący się do oczepin, symbolizował przejście świeżo poślubionej kobiety ze stanu panieństwa w stan zamęścia; zmieniając noszony dotychczas wianek na chustę, na zawsze odcinała się ona od swych koleżanek stanu wolnego. To samo dotyczy pokrytki, mimo iż nie jest ona zamężna, staje się jednak kobietą, w niedalekiej przyszłości matką, a zatem musi powiązać głowę. Z kolei obcięcie włosów w wielu kulturach symbolizuje karę za występek, oznakę hańby.

Uwiedziona dziewczyna - jak wspomniałam wcześniej - mogła ratować swój honor poprzez  swatanie się z młodzieńcem bądź założyć z nim rodzinę na warunkach tzw. małżeństwa „na sumienie” lub „na wiarę”. Do takiego rodzaju pożycia, polegającego na braku kościelnego sakramentu małżeństwa, a niekiedy i wesela, uciekała się przede wszystkim biedota wiejska, jak i pary, które zgodnie z prawem nie mogły ponownie stanąć przed ołtarzem (np. rozwiedzeni, wdowcy). Mimo iż tego typu związki nie były tolerowane przez Kościół, gromada podchodziła do nich ze zrozumieniem i wstrzemięźliwością w ocenie.

Typy rodzin ukraińskich – nie zawsze do męża

Po ceremonii ślubnej para stanowiła odrębną rodzinę, jednak nie zawsze prowadziła wspólne gospodarstwo domowe. Następstwem dokonania ślubów na Ukrainie był tradycyjny obrządek – wesele. Rytuał ten zachował swoją wagę i moc prawną także po wprowadzeniu chrześcijaństwa, gdy obowiązkową i jedyną uznawaną formą zawarcia związku małżeńskiego stał się cerkiewny sakrament małżeństwa. Wszakże etnograf Stepan Makarczuk po dokonaniu analizy świeckich i kościelnych akt ślubnych XVI-XVIII, a nawet XIX w. twierdzi, że małżeństwa nie potwierdzone przez Kościół były zjawiskiem powszechnym.

W ukraińskiej tradycji rodzinnej zachowały się wszystkie prasłowiańskie rodzaje małżeństw: matrilokalny, polegający na przejściu męża do rodziny żony, oraz patrilokalny – w którym małżonka osiedla się w rodzinie wybranka. Kontynuacją niegdyś tradycyjnego typu matrilokalnego na Ukrainie stało się tzw. przyjmactwo (pryjmactwo), pojmowane jako skutek zawierania nierównych małżeństw. Mimo iż ten rodzaj pożycia stał w sprzeczności z patriarchalną tradycją Ukraińców, był wszakże dość rozpowszechniony, bowiem nie tylko stanowił sposób na poprawienie warunków materialnych, lecz  nierzadko stawał się odpowiedzią na potrzebę mężczyzny w rodzinie.

W tradycji ukraińskich małżeństw matrilokalnych Wsewołod Nauko wyróżnia trzy typy: z woli rodziców, według życzenia oraz z zaproszenia. Każdy z nich zakłada inne cele, jak i odmienny status przyszłego zięcia. Przyjmactwo pierwszego typu rozpowszechniło się przede wszystkim na południu kraju, opierającym się na systemie dorabiania i pracy najemnej, jak i w obszarze Wołynia oraz Rusi Czerwonej, charakteryzujących się konserwatywnym typem gospodarki:

W tych regionach – zauważa W. Nauko – przyjmak przez dłuższy czas był uważany za obcego, a w razie opuszczenia rodziny rozliczano go jak pracownika najemnego. Dopiero po dziesięciu latach pożycia nabywał on prawo do otrzymania pewnej części wspólnego majątku.

Przyjmactwo według życzenia, czyli dobrowolne osiedlenie się młodzieńca w rodzinie żony, stawiało go w sytuacji nieco lepszej niż opisana wyżej, aczkolwiek stosunek gromady do zięcia nie zawsze był przychylny, bowiem nie był on samodzielnym gospodarzem, nie stał również na czele rodziny, a zatem nie miał prawa reprezentować jej na wiejskim wiecu.

Zdecydowanie odmienne było położenie przyjmaka w centralnych i wschodnich regionach Ukrainy, gdzie ukształtował się typ małżeństwa matrilokalnego z zaproszenia; w tym przypadku przyjęcie zięcia do rodziny małżonki odpowiadało potrzebie mężczyzny w domu, którą W. Naułko charakteryzuje następująco:

Zięć był zapraszany do rodziny żony zwłaszcza, gdy nie było w niej synów bądź byli oni nieletni, a rodzinę prowadziła wdowa. W tym przypadku zięć stawał na czele rodziny, otrzymywał pewne prawa do majątku należącego do rodziców małżonki. W większości guberni Ukrainy (kijowskiej, połtawskiej, charkowskiej) przyjmak był uważany za prawie adoptowanego, a jego prawa do mienia były porównywalne do praw innych członków rodziny.

Ukraińska rodzina ewoluowała od dużej (wielopokoleniowej, złożonej) to tzw. małej (indywidualnej, nuklearnej), składającej się z pary małżeńskiej z dziećmi bądź bez nich. Ta ostatnia wcale nie musiała  być nieliczna, zakładała jednak wspólnotę gospodarstwa zamykającego się w obrębie jednej chaty, posiadanie narzędzi pracy, należących do małżeństwa z dziećmi stanu wolnego.

Pozostanie „na ojcowiźnie” było nie tylko powodem do dumy, lecz także dawało również korzyści materialne, bowiem dzieci przyjmujące na siebie obowiązek opieki nad starymi rodzicami dostawały w spadku ojcowską chatę i większą cześć ziemi. Zwyczajowe prawo nie zawsze jednoznacznie rozstrzygało powyższą kwestię, dlatego zainteresowani sami decydowali, kto powinien podjąć się opieki nad nimi na tzw. dożycie. Ojciec wybierał przeważnie najgrzeczniejszego syna, ustalając z nim warunki dziedziczenia przez resztę rodzeństwa.

Stosunki wewnętrzne, w tym prawa kobiety

W ukraińskiej tradycji ludowej na czele rodziny stał najstarszy przedstawiciel płci męskiej (w małej rodzinie – mąż, ojciec; w dużej – dziadek). To on zarządzał mieniem, wyznaczał obowiązki poszczególnych jej członków, pilnował przestrzegania moralnych i religijnych zasad, wychowania dzieci, dbał o zgodę małżeństwa i odpowiadał za wizerunek rodziny przed gromadą wiejską. Władał również środkami przymusu względem dzieci, na przykład: mógł wydziedziczyć bądź pozbawić posagu córkę, na której małżeństwo nie wyrażał zgody. Jednak władza „głowy rodziny” nie mogła być niepohamowana, powinien był on służyć przykładem, a w kwestiach spornych brać pod uwagę zdanie rodzinnej rady.

Mimo patriarchalnej władzy małżonka w tradycji ukraińskiej żona miała większą niezależność, zwłaszcza w obrębie tzw. małej rodziny. Zgodnie ze zwyczajowym prawem, potwierdzonym początkowo w Ruskiej Prawdzie [kodeks Rusi Kijowskiej – L. E.], jak i późniejszych zbiorach, posag oraz mienie wnoszone do rodziny męża pozostawały jej własnością osobistą. Miała ona również prawo do zarządzania nadwyżką produktów gospodarczych (np. drobiu, jaj) według własnego uznania. Stosunkowej niezależności kobiety w tradycji ukraińskiej sprzyjał również czynnik historyczny tego regionu; w warunkach częstych wojen, ucieczek mężczyzn na Sicz, jaki i późniejszych długoterminowych poborów do wojska rosyjskiego (sic!) 25 lat)) , niejednokrotnie de facto sprawowała ona władzę nad rodziną oraz stawała na jej czele. Ciekawe stanowisko w kwestii stosunku do kobiety w kulturze ukraińskiej zaprezentował XIX-wieczny pisarz i działacz polityczny, Iwan Franko w pracy pt. Kobieca niewola w rusińskich pieśniach ludowych:

Jeżeli prawdą jest, że miernikiem poziomu kultury każdego narodu może być sposób traktowania kobiet, to po takim zestawieniu naród rusińsko-ukraiński niezaprzeczalnie ukaże się jako wysoce kulturalny w porównaniu do innych, z nim sąsiadujących. Od dawien dawna uczeni, pilnie przypatrujący się życiu ludu ukraińskiego, przyznawali, że Ukraińcy obchodzą się ze swymi kobietami dalece łagodniej, bardziej humanitarnie i swobodniej niż ich sąsiedzi.

Również Anatolij Ponomariow zwraca uwagę na doniosłą rolę kobiety oraz demokratyzację stosunków rodzinnych włościaństwa ukraińskiego. Wszakże zwraca on uwagę na różnice prawne pań zależnie od regionu:

[...] na Lewobrzeżnej Ukrainie zapewniało ono [prawo zwyczajowe – przyp. L. E] swobodę kobiety w większym zakresie, na Prawobrzeżu – odpowiednio do Statutu Litewskiego – w mniejszym. Prawa kobiet na Prawobrzeżu obejmowały postępowanie spadkowe, ograniczane jednak przez pewne okoliczności: córka, na przykład, miała prawo tylko do czwartej części mienia ojcowskiego; żona zaś otrzymywała spadek w całości, ale tylko na zasadach tymczasowego korzystania, powiedzmy, do czasu zawarcia kolejnego małżeństwa. W centralnych rejonach Ukrainy kobiety dziedziczyły na równi z mężczyznami – „dozgonnie”, „na wieki”. Nadto one (jak i we wszystkich ziemiach ukraińskich) obowiązkowo dziedziczyły „macierzyznę”, którą miały prawo rozporządzać wedle własnego uznania.

W tym miejscu chciałabym wyjaśnić pojęcie pojawiającego się wyżej określenia macierzyzna (ukr. materyzna). Był to spadek po linii matki, odpowiednio jak ojcowizna – po linii ojca. Zakres spadku po matce dokładnie precyzuje badaczka Maryna Grymycz: „Ludowa tradycja rozróżniała nie tylko kobiece i męskie mienie, lecz także macierzyste oraz ojcowskie. [...] „macierzyste” mienie („macierzyzna”) – to: posag (przeważnie ruchome mienie, zwierzęta hodowlane, pieniądze, rzadziej nieruchomość); rzeczy osobiste (odzież, obuwie, biżuteria), kupione dla niej przez męża (z budżetu rodziny) w czasie trwania małżeństwa; mienie wypracowane przez nią osobiście w trakcie małżeństwa (przede wszystkim pieniądze, przedmioty osobistego użytku)”.

Demokratyczną pozycję kobiet ukraińskich również w dawnych podkreśla także autor Ukraińskiej etnologii, mówiąc: „ Specyfika rozdzielności rodzin na Ukrainie doprowadziła do sytuacji, wedle której po śmierci gospodarza domu jego prawa przechodziły nie na starszego syna (jak ma to miejsce w „klasycznym” patriarchalnym prawie), lecz na jego żonę, wówczas wdowę. Znaczyło to tyle, że małżonka stawała się głównym następcą prawnym gospodarza (głową rodziny) pod warunkiem, że była ona w stanie kierować gospodarstwem, wykonywać powinności i spłacać podatki”.

Mimo demokratyzacji stosunków wewnątrz rodziny, jak również ścisłej współpracy, należy zauważyć, że jednak w sprawach zarządzania gospodarstwem, odpowiedzialności za nie, w imię ludowej mądrości – „mąż żonie prawem” – głową rodziny zawsze pozostaje mężczyzna. Owa zwierzchność w różnych momentach dziejowych przybierała odmienne formy, wręcz do fizycznej władzy nad kobietą wspieranej przez Kościół:

W dawnych czasach – pisze Ponomariow – budowano je [relacje małżeńskie – przyp. L. E.] na całkowitym podporządkowaniu żony mężowi. Do dziś dnia w ślubnej obrzędowości Ukraińców zdarza się zwyczaj zdejmowania butów małżonkowi przez pannę młodą, który został opisany jeszcze w Latopisie Ipatijewskim – swoista oznaka pokory żony i zwierzchnictwa męża. „Biada temu dworowi, gdzie krowa nakazuje wołowi” – mówi ludowe przysłowie. Podobne stosunki były propagowane również przez Cerkiew: „biada temu mężczyźnie, który kobiety słucha”. Co więcej – Cerkiew usprawiedliwiała bicie kobiet („kogo Pan Bóg kocha, tego też karze”), które w dawnych czasach było zwyczajną praktyką. Nienadaremnie mówiono: „kobieta nie bita – jak chata niekryta”.

Nieco inny wymiar fizycznej przemocy wobec kobiet ilustruje W Zawadzki w Obrazie Rusi Czerwonej: „Jedno tylko sprawia poróżnienie w pożyciu... jeżeli mąż nigdy nie bije żony. Znane przysłowie: „Kto się kocha, ten się kłóci’, zmienia się u ludu w aksiomat: „Mąż nie kocha żony, jeżeli jej nie bije”. Żona widzi w tym zupełną obojętność ku sobie ze strony mężowskiej, że go nic nie obchodzi to, co ona robi, słowem, że jej wcale nie kocha. A zatem gdy przynajmniej co kilka tygodni, wróciwszy z karczmy podchmielony, dobrze jej nie wybije, uczuwa do niego żal potajemny, sądząc się oczywiście zaniedbaną. Takie tedy periodyczne burze oczyszczają zamglony widnokrąg domowego pożycia i przywracają dawną pogodę. I znów cichym i jednostajnym prądem płynie dalej ów żywot przywiązany do roli, przyciśniony troskami o chleb powszedni, nie występując spoza ciasnego kółka drobnych zajęć i drobnych uciech; aż przyjdzie starość, zgrzybiałość nie lat późnych, lecz przyśpieszona pracą nad siły, niewygodami życia i nałogami, starość niemocy i sił zużytych, i zbliży się ta ostatnia choroba, co każe opuścić już chatę na zawsze, rozstać się ze wszystkim na ziemi”.

Skądinąd autor Ukraińskiej etnografii mówi wyżej o czasach dawnych, bowiem w dalszej części swych rozważań, podobnie jak Franko, akcentuje: „Zasadniczo tym, co odróżnia Ukraińców spomiędzy wielu innych, w tym słowiańskich, etnosów, jest wyższość kobiety nad mężczyzną, czego przejawy znajdziemy w formach swatania i ślubu, systemie stosunków małżeńskich, mitologii i demonologii oraz w folklorze”.  Mądrość ludowa bowiem dobitnie podkreśla szacunek do kobiety oraz jej rolę w domostwie: „gospodyni trzy kąty chaty trzyma, a gospodarz tylko jeden”; „mąż w domugłową, a żona – duszą”; „bez gospodarza podwórze, bez gospodyni chata płacze” itp.

Autor: Lila Ejsmondt / Fot. Nikolay Pimonenko

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama