Władze Florydy wypuszczą 750 milionów zmodyfikowanych genetycznie komarów

To nie pierwszy raz, kiedy widzimy plany walki z komarami za pomocą innych komarów, ale prawda jest taka, że choć często przynoszą one zamierzony skutek, to konsekwencje mogą być ciężkie dla środowiska.

Latem zeszłego roku na podobny zabieg zdecydowali się Chińczycy, którzy w ramach eksperymentu na dwóch wyspach prowincji Guangdong praktycznie całkowicie wytępili populację komara tygrysiego. Eksperyment pomyślnie zredukował populację żeńskich osobników azjatyckiego komara tygrysiego o 94%, zmniejszając ilość ukąszeń u ludzi o 97% i znacznie redukując zachorowanie na poważne choroby. A było to możliwe dlatego, że rok wcześniej naukowcy z Imperial College London podjęli się skutecznej próby genetycznej modyfikacji komarów, by wysterylizować samice tego gatunku. Przewodził im doświadczony chiński naukowiec, Xi Zhiyong, który ma w Chinach specjalną fabrykę komarów, gdzie już wcześniej próbował wykorzystywać wysterylizowane komary do regulacji populacji tych owadów, bo jak twierdzi „tworzą dobre komary, żeby pomogły walczyć z tymi złymi”.

Reklama

Teraz zaś na taką metodę walki z komarami zdecydowała się Floryda i jak się dziś dowiadujemy Florida Keys Mosquito Control District wydało pozwolenie na wypuszczenie w latach 2021 i 2022 750 mln „poprawionych” genetycznie komarów. Tym razem również chodzi o wytępienie konkretnego gatunku komarów, a mianowicie bardzo problematycznego w regionie komara egipskiego, które przenosi wiele śmiertelnych chorób, jak żółta gorączka, Zika, denga czy czikungunia. To właśnie one odpowiadają za lokalną epidemię dengi na archipelagu Florida Keys, gdzie zarażonych zostało blisko 50 osób i to pomimo faktu, że stanowią dosłownie 1% całej obecnej tam populacji komarów - co roku lokalne władze wydają ponad 1 mln USD, żeby się ich pozbyć. 

Komary modyfikowane genetycznie mają być tańszą alternatywą, a mowa o gatunku nazywanym OX5034, dzięki któremu rodząca się populacja samic nie przeżyje wieku larwalnego. Bo jak dobrze wiemy tylko samice szukają naszej krwi, która jest potrzebna do dojrzewania ich jajeczek. Samce żywią się tylko nektarem, dlatego nie przenoszą chorób i nie stanowią zagrożenia. Część naukowców jest przekonana, że metoda jest bardzo skuteczna, powołując się na chińskie wyniki, dlatego też już teraz pojawiają się plany przeprowadzenia podobnych akcji m.in. w Teksasie. Tyle że nieco innego zdania są specjaliści ds. środowiska, którzy ostrzegają przed skutkami takich zabiegów. 

Z badań opublikowanych w Scientific Reports w ubiegłym roku wynika bowiem, że może to doprowadzić do powstania bardzo niebezpiecznych dzikich komarów hybrydowych, które będą dużo bardziej odporne na wszelkie próby regulacji populacji niż obecnie komary egipskie i tym samym pogorszą sytuację z przenoszeniem chorób. Wszystko dlatego, że choć większość samic faktycznie nie przeżyje, ale te pozostałe 3-4% tak, a nie mamy gwarancji, że będą bezpłodne. Co więcej, należy też wziąć pod uwagę fakt, że zaburzamy w ten sposób lokalne łańcuchy pokarmowe, co może mocno wpłynąć na równowagę środowiskową. A Florida Keys jest przecież domem dla wielu wyjątkowych gatunków roślin i zwierząt, więc należy mu się wyjątkowa ochrona. Niemniej wydaje się, ze decyzja już zapadła i pozostaje nam tylko czekać na wyniki działań lokalnej agencji.

Źródło: GeekWeek.pl/Gizmodo

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy