Były pracownik pozywa YouTube w związku z zespołem stresu pourazowego

Wiele razy pisaliśmy o niewdzięcznej pracy, jaką wykonują moderatorzy w popularnych platformach, a teraz mamy tego namacalny dowód - osobę oskarżającą swojego pracodawcę o zachorowanie na PTSD.

Mówiąc konkretniej, chodzi o byłego pracownika, który pozywa YouTube o to, że przez wykonywane obowiązki, czyli przeglądanie tysięcy zgłaszanych filmów, nabawił się depresji i zespołu stresu pourazowego. Zdaniem prawników Google nie zrobiło wystarczająco dużo, żeby chronić zdrowie psychiczne swoich moderatorów, którzy spędzają dziennie ponad 4 godziny, oceniając graficzną zawartość serwisu. Mowa o tej samej kancelarii, prowadzonej przez Josepha Saveriego, która w 2018 roku w podobnej sprawie pozywała Facebook w imieniu jednego z moderatorów - wtedy poszkodowany uzyskał odszkodowanie w wysokości 52 mln USD!

Reklama

Jak informuje CNET, tym razem YouTube jest oskarżony o pogwałcenie kalifornijskiego prawa, które zakłada zapewnienia bezpiecznego miejsca pracy dla moderatorów zawartości - podobno nigdy nie przestrzegał własnych procedur i nie zapewniał pracowników wystarczającego wsparcia. Jak wynika z pozwu, skarżąca firmę moderatorka została zatrudniona w YouTube przez agencję pracy i pracowała tam między styczniem 2018 a sierpniem 2019 roku. Do jej obowiązków należało ocenianie materiałów wideo, a niektóre zawierały obrazy kanibalizmu, gwałty na dzieciach, samobójstwa, bestialstwo, strzelaniny w szkołach z martwymi dziećmi, skórowanie żywych zwierząt czy rozjeżdżanie ludzkiej głowy czołgiem. 

- Ma problemy ze snem, a kiedy już zaśnie, cierpi z powodu koszmarów. Często leży w nocy w łóżku, próbując zasnąć, a wtedy obrazy, jakie widziała na wideo, znowu do niej wracają - możemy przeczytać w pozwie. Przy okazji dowiadujemy się, że kobieta nie może przebywać w zatłoczonych miejscach, cierpi z powodu ataków paniki, straciła przyjaciół, ma problemy z przebywaniem w otoczeniu dzieci i jest przerażona wizją posiadania dzieci. Co więcej, prawnicy upierają się, że moderatorzy nie zostali poinformowani o tym, że praca może mieć negatywny wpływ na ich zdrowie psychiczne. I chociaż podczas szkolenia wolno im było opuszczać pomieszczenie, kiedy obrazy były dla nich zbyt drastyczne, to większość tego nie robiła w obawie o utratę pracy. 

Doradcy mieli zaś zalecać wysypianie się, regularne ćwiczenia i przerwy w czasie pracy, ale te ostatnie były podobno iluzoryczne - jeden z trenerów miał nawet sugerować poszkodowanej, żeby sięgnęła po narkotyki, żeby poradzić sobie z objawami, a inny zalecał moderatorom… wiarę w Boga. Podsumowując, moderatorzy byli narażeni na kontakt z zawartością wideo przez ponad 4 godziny dziennie, czyli więcej niż zaleca sam YouTube, a wszystko z powodu braków w zatrudnieniu i obawy o utratę pracy w przypadku zgłaszania zażaleń. Nie da się ukryć, że nie wygląda to najlepiej i pozostaje czekać na decyzję sądu. 

Źródło: GeekWeek.pl/CNET

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy