Netflix znalazł się w wielkich kłopotach z powodu treści seksualizujących dzieci

A chodzi o głośną produkcję Gwiazdeczki, która od momentu premiery wzbudza wiele kontrowersji, a wszystko dlatego, że jej bohaterkami są dojrzewające dziewczynki, które pokazywane są zdaniem niektórych osób w bardzo nieodpowiednich sytuacjach.

Od nagrody na festiwalu Sundance Film Festival do kryminalnych zarzutów w Teksasie - film Gwiazdeczki przebył daleką drogą i choć nie o taką uwagę chodziło jego reżyserce, to o produkcji znowu jest głośno. Najpierw głos zaczęli zabierać zaniepokojeni rodzice z całego świata, później organizacje walczące o prawa dzieci, które twierdziły, że to wręcz „miękkie dziecięce porno”, a teraz dołącza do nich wymiar sprawiedliwości, a przynajmniej w niektórych miejscach świata, który najwyraźniej nie ma zamiaru słuchać zapewnień, że nie chodzi tu o seksualizację dzieci, ale zwrócenie uwagi na to, jak poważnym problemem jest seksualizacja dzieci i dorastanie dziewcząt w świecie skupionym na kulcie ciała i jego seksualizacji. 

Reklama

To jednak nie przekonało wielkiej ławy przysięgłych w Teksasie, więc Netflix musi mierzyć się z zarzutami związanymi z dziecięcą pornografią! Wszystko w związku z Promotion Of Lewd Visual Material Depicting A Child, które zostało uchwalone w tym stanie w 2018 roku i jak sama nazwa wskazuje zakazuje promocji lubieżnych materiałów z udziałem dzieci. Zdaniem ławy film „przedstawia lubieżne obrazy genitaliów lub miejsc intymnych ubranych lub częściowo ubranych dzieci w wieku poniżej 18 lat, kiedy materiał być tworzony, co odwołuje się do chorobliwego zainteresowanie seksualnego i nie ma żadnej ważnej wartości literackiej, artystycznej, politycznej czy naukowej”. 

I choć trudno się zgodzić z tak surową oceną, to Netflix częściowo sam jest sobie winny, choćby ze względu na zmianę oryginalnego plakatu filmu na taki nastawiony na rozgłos, który prezentuje jedne z najbardziej kontrowersyjnych scen filmu i nieco zaburza jego przekaz. I choć platforma przeprosiła za to zachowanie i obiecała zmienić materiały promocyjne na bardziej odpowiednie, to mleko już się rozlało, a gdyby nie ta sytuacja, to pewnie w ogóle nie usłyszelibyśmy o całej sprawie. Niemniej, film Maïmouny Doucouré, który częściowo odnosi się do doświadczeń samej reżyserki, zdobył uznanie krytyków, którzy docenili historię 11-letniej Amy, dojrzewającej dziewczynki uwięzionej pomiędzy dwoma kulturami postrzegającymi ciało kobiety przez pryzmat jej seksualności, współczesnej pełnej seksualizacji oraz islamskiego tradycjonalizmu, gdzie w tym wieku powinna się już szykować do zamążpójścia. Dlatego też Netflix zamierza bronić swojej produkcji, twierdząc, że zarzuty są bez sensu, łącznie z tym, że film nie ma wartości artystycznej. 

Źródło: GeekWeek.pl/techspot

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy