11 milionów ludzi odciętych od świata w Chinach z powodu nowych infekcji SARS-CoV-2

Władze Chin zarządziły zamknięcie stolicy i największego miasta prowincji Hebei z powodu wzrostu infekcji SARS-CoV-2. Pojawiają się obawy, że pandemia znowu może wymknąć się spod kontroli, jak przed rokiem.

Wszystko wskazuje na to, że Chiny wcale nie są tak wolne od choroby CoVID-19, jak się wcześniej zdawało. W Europie obecnie ustanawiane są nowe rekordy w liczbie infekcji, a tymczasem w Państwie Środka notuje się coraz więcej nowych infekcji. Okazuje się, że poluzowanie restrykcji i uliczne świętowanie Nowego Roku, najwyraźniej nie było dobrym pomysłem.

Władze już wprowadziły częściowy lockdown w Pekinie i pełny w mieście Shijiazhuang. Zespół miejski tego drugiego zamieszkuje 11 milionów ludzi. Metropolia została zamknięta i wprowadzono w niej nowe poważne obostrzenia. Wyjazd i wjazd nie jest możliwy. Ulice i granice miasta patrolowane są przez policję i wojsko. Władze obawiają się, że SARS-CoV-2 zacznie atakować w stolicy, której dotychczas udawało się ograniczyć liczbę infekcji.

Reklama

Rząd kraju polecił służbom sanitarnym jak najszybsze przeprowadzenie wnikliwego śledztwa, które ma wyjaśnić, jaka w rzeczywistości panuje sytuacja epidemiologiczna w prowincji Hebei i dlaczego zaczęły pojawiać się nowe infekcje.

Władze kilka dni temu odmówiły wjazdu do kraju naukowców ze Światowej Organizacji Zdrowia. Powód nie jest znany, ale być może politycy znowu coś chcą ukryć nie tylko przed WHO, ale również resztą świata. Być może sytuacja w Hebei wygląda znacznie gorzej, niż podają chińskie media. Oficjalnie mówi się o 139 infekcjach w ciągu ostatnich trzech dni, i że jest to największa liczba od połowy lipca ubiegłego roku, ale w rzeczywistości dane mogą być mocno zaniżone.

Źródło: GeekWeek.pl/Reuters / Fot. ChinaDaily

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy