Nie, to nie statek obcych, tylko spektakularny rozpad rakiety Falcon-9 [WIDEO]

Wczoraj na nocnym niebie ponad miastem Portland w USA pojawił się dziwny obiekt. Mieszkańcy myśleli, że są świadkami inwazji obcych. Tymczasem za całym wydarzeniem stała firma SpaceX.

A właściwie jej kosmiczny śmieć w postaci drugiego członu rakiety Falcon-9, który w spektakularny sposób w locie płonął w atmosferze. Jak do tego doszło? Otóż 4 marca miał miejsce start misji Starlink. Wówczas rakieta Falcon-9 wyniosła na orbitę 60 satelitów kosmicznego Internetu.

Po wykonaniu misji, główny człon rakiety powraca na Ziemię i ląduje na pływającej platformie, znajdującej się na wodach Oceanu Atlantyckiego. Tymczasem drugi stopień spala się w atmosferze, bo zwyczajnie nie jest już potrzebny SpaceX, ale tym razem to wydarzenie przebiegło nieco inaczej. Drugi stopień zaczął krążyć po orbicie, powoli obniżając swój lot.

Reklama

Wczoraj, dopiero po 22 dniach, w końcu zaczął spalać się w spektakularny sposób nad stanem Waszyngton, a najlepiej był widoczny nad miastem Portland. Całe wydarzenie przypominało nalot statków należących do jakiejś rasy kosmitów. W lokalnych posterunkach policji natychmiast rozdzwoniły się telefony, a mieszkańcy donosili o inwazji obcych.

To nie pierwszy raz, gdy SpaceX zapewnia nieziemskie atrakcje mieszkańcom zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Po przepięknych startach rakiety Facon-9 z bazy Vandenberg, należącej do Sił Powietrznych USA, teraz nadszedł czas na deszcz spadających szczątków rakiety. Ciekawe, czym jeszcze zaskoczy nas Elon Musk i jego zespół?!

Źródło: GeekWeek.pl/Twitter / Fot. OED News

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy