Prototyp SN15 poleci jeszcze raz, bo Elon nie ma co z nim zrobić i chce go zniszczyć

Elon przyznał, że w SpaceX nie wierzyli, że SN15 pomyślnie wyląduje. Pomimo faktu, że lot się udał i jest to wielki sukces, tak naprawdę dla ekipy to problem, ponieważ nie ma teraz co zrobić z pojazdem.

W ośrodku firmy w Boca Chica nie ma miejsca na składowanie kolejnych prototypów. Rozebranie pojazdu jest czasochłonne i kosztowne. Dla SpaceX o wiele mniejszym problemem jest pozbieranie szczątków zniszczonego pojazdu i przerobienie ich na przysłowiowe żyletki.

Dlatego możemy spodziewać się zobaczyć SN15 jeszcze raz w powietrzu. Elon i jego ludzie po cichu liczą, że tym razem się rozbije i zrobi miejsce dla kolejnej, bardziej zaawansowanej wersji. Może to wydać się dziwne, ale pomyślne lądowanie prototypu jest ważne tylko z myślą o fanach firmy i ze względów wizerunkowych.

Reklama

Musk jakiś czas temu przyznał, że inżynierów interesują tylko dane pozyskane w trakcie testów. Prototyp może dotknąć ziemi i zaraz eksplodować. To nie ma dla nich znaczenia. Dane będą potrzebne przy budowie najbardziej zaawansowanych prototypów, które polecą w ramach testów w kosmos. SpaceX jest już przygotowane do takich lotów i chce jak najszybciej zacząć.

SN15 może polecieć już w przyszłym tygodniu. Obecnie ekipa próbuje przenieść pojazd z lądowiska na platformę startową. Nie jest to łatwe zadanie, ponieważ do tej pory tego nie robiono. Jednak nie powinno być z tym większych problemów. Tuż po kolejnym locie SN15, w ośrodku powinien pojawić się jego następca.

Co ciekawe, Elon kolejny raz zapowiedział, że pierwszy bezzałogowy lot na Marsa ma odbyć się już w 2024 roku. Według niego, firma czyni na tyle duże postępy w rozwoju statku Starship, że data ta ma być dotrzymana. Jeśli chodzi o lot załogowy, to ma do niego dojść w 2026 roku, ale tutaj szef SpaceX niczego już nie obiecuje, bo decydujące słowo w tej materii ma NASA.

Źródło: GeekWeek.pl/SpaceX / Fot. Spadre

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy