Czarnobyl znowu staje się groźny. Na miejscu zachodzą reakcje jądrowe

Wygląda na to, że jeszcze długo nie uporamy się z problemami, jaki wywołuje nieczynna elektrownia jądrowa w Czarnobylu, bo jak się właśnie okazuje, zastosowane dotąd zabezpieczenie nie są wystarczające i naukowcy obawiają się niekontrolowanej reakcji jądrowej.

W nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 roku w reaktorze jądrowym bloku energetycznego nr 4 Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej doszło do awarii, na skutek której musieliśmy zmierzyć się z największą katastrofą energetyki jądrowej w historii. Niestety nie do wszystkich pomieszczeń zrujnowanej elektrowni udało się dotrzeć po tym wydarzeniu, nawet z pomocą wyspecjalizowanych robotów, dlatego teraz - 35 lat później - wciąż zalegają tam setki kilogramów materiałów rozszczepialnych, coraz częściej budząc obawy środowiska naukowego. Szczególnie niebezpieczne jest jedno z nich, znajdujące się pod reaktorem i oznaczone jako 305/2, bo jaki informują ukraińscy badacze, wydobywa się z niego coraz silniejsza fala neutronów, czyli produktu ubocznego rozszczepienia jądra atomowego, sugerując rosnącą liczbę tych reakcji.

Reklama

Czarnobylska Elektrownia Jądrowa jest otoczona przez ogromną strukturę zwaną Nową Bezpieczną Powłoką, wyposażoną w setki sensorów monitorujących różne elementy i to właśnie one wykryły rosnącą aktywność neutronów w okolicy zniszczonego reaktora, gdzie znajdują się wspomniane materiały rozszczepienne. Co warto podkreślić, część struktur w obrębie NBP jest zamknięta we własnych sarkofagach, w tym właśnie sala reaktora, gdzie odkryto niepokojące odczyty. Dlatego też naukowcy nie obawiają się drugiej katastrofy czarnobylskiej, szczególnie że na miejscu nie ma warunków, by wywołać katastrofę na taką skalę, ale reakcja jądrowa mogłaby uszkodzić sam sarkofag, który ma już 34 lata i nie jest w najlepszej formie, co samo w sobie miałoby fatalne skutki. 

Zdaniem badaczy woda deszczowa, bo to właśnie ona jest najpewniej sprawczynią całego problemu, powodowała podobne wzrosty odczytów neutronowych już w przeszłości, w związku z czym wewnątrz sarkofagu zainstalowano specjalne chemiczne zraszacze. Te hamują aktywność neutronów w większości sarkofagu, jednak część piwnicznych pomieszczeń pozostaje poza zasięgiem, więc ponownie musimy zająć się tą kwestią. Co ciekawe, specjaliści jakiś czas temu wyszli z pomysłem, żeby całkowicie odciąć dostęp wody deszczowej do reaktora, ale ta zebrana wcześniej wciąż wciekała do najdalszych zakątków, powodując zwalnianie neutronów i sprawiając, że chętniej wchodziły w reakcję z pozostałym paliwem jądrowym. Ich zdaniem proces miał jednak stopniowo wygasać, wraz z wysychaniem dostępnej wody, ale w jakiś sposób stało się coś odwrotnego - właśnie obserwowana silniejsza fala neutronów. Jaki jest zatem kolejny krok? Naukowcy uważają, że przy obecnej aktywności jądrowej na miejscu wciąż mają jeszcze kilka lat, zanim będą musieli zareagować, więc na ten moment… liczą na to, że reakcje wygasną same z siebie, kiedy całkowicie skończy się woda. Jeśli nie, do akcji najpewniej znowu wkroczą roboty ze zraszaczami, bo miejsce jest zbyt skażone, by udał się tam jakikolwiek człowiek. 

Źródło: GeekWeek.pl/popularmechanics

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy