Powstał test DNA, który sprawdzi, czy kupiony burger to faktycznie wołowina

Wiele razy słyszeliśmy mrożące krew w żyłach historie o tym, że to, co uchodziło na przykład za wołowinę, w rzeczywistości zawierało koninę albo co gorsze mięso szczura. Chyba nikt nie chciałby się znaleźć w takiej sytuacji, dlatego…

… naukowcy postanowili działać i stworzyli nowatorski test DNA, który sprawdza posiłki pod kątem obecności zabronionego mięsa. Rozwiązanie zostało stworzone na tajskim Chulalongkorn University, początkowo głównie z myślą o muzułmanach, którzy nie mogą spożywać choćby wieprzowiny i zwierząt mięsożernych, ale z łatwością można rozszerzyć i modyfikować zakres jego działania. I choć na pierwszy rzut oka może wydawać się, że to trochę przesada, bo skoro kupujemy wołowinę, to powinniśmy dostać wołowinę, to w rzeczywistości w wielu miejscach na świecie bardzo popularne są „dodatki” w postaci psa czy szczura, które nie każdy chciałby znaleźć później w swoim posiłku. 

Reklama

Dlatego osoby mocno obawiające się o to, co faktycznie spożywają, będą mogły skorzystać z nowego testu DNA, opracowanego zarówno dla konsumentów, jak i pracowników branży gastronomicznej, chcących przetestować towary od swoich dostawców. Zestaw z testem zawiera paski nitrocelulozowe, na które nakłada się roztwór zawierający fragmenty surowego lub gotowanego dania. W ciągu 3 godzin (rozwiązanie nie sprawdzi się więc w restauracji, a jedynie w domu przed przygotowaniem posiłku) te zaczynają zmieniać kolor, wskazując na obecność DNA gryzoni, małpy, kota, psa albo świni. 

Naukowcy informują, że podobny test przeprowadzany klasycznie w laboratorium zajmuje średnio 1 do 5 dni, podczas gdy oni wciąż pracują nad przyspieszeniem czasu testowania. Co więcej, cena gotowego produktu konsumenckiego również ma być bardzo atrakcyjna i wynosić od 10 do 16 USD, co jest jedną dziesiątą kosztu laboratoryjnego.

W zamian otrzymujemy możliwość samodzielnego sprawdzenia zakupionego mięsa czy posiłku i choć autorzy testu nie zakładają, że konsumenci będą nosić test przy sobie i sprawdzać każde jedzenie, to podczas podróży w obce miejsca jesteśmy zabezpieczeni, szczególnie jeśli jest to kwestia dla nas bardzo ważna. Poza tym, naukowcy celują ze swoim rozwiązaniem również we właścicieli restauracji, którzy będą mogli sprawdzić swoich dostawców czy organizacje prowadzące inspekcje, bo takie testy znacznie przyspieszą ich pracę. 

Źródło: GeekWeek.pl/

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy