Pierwsza „tabletka na Covid-19” o krok od wprowadzenia na rynek

Od początku pandemii koronawirusa pracujemy nie tylko nad szczepionkami, które mają chronić przed ciężkim przebiegiem i zgonem z powodu choroby, ale i lekami wspomagającymi jej leczenie w trakcie.

Od początku pandemii koronawirusa pracujemy nie tylko nad szczepionkami, które mają chronić przed ciężkim przebiegiem i zgonem z powodu choroby, ale i lekami wspomagającymi jej leczenie w trakcie.
Pierwszy lek na Covid-19 o krok od autoryzacji /Pixabay.com

Dziś dowiadujemy się, że pierwszy z takich leków z sukcesem zakończył fazę testów na ludziach i po złożeniu stosownych dokumentów będzie czekał na certyfikat Agencji Żywności i Leków. Ten jest dziełem firmy farmaceutycznej Merck i jak zapewniają jego autorzy, wykazuje 50% skuteczność w zapobieganiu hospitalizacji i śmierci z powodu Covid-19, jeśli jest podany w ciągu 5 pierwszych dni od pojawienia się objawów. Lekarstwo nazywa się molnupiravir i prace nad nim, podobnie jak w przypadku szczepionek, trwały od wielu lat - miało to być kolejne narzędzie walki z wirusami RNA, a w tym konkretnym przypadku z grypą sezonową. Pod koniec 2019 roku lek był gotowy do pierwszej fazy testów na ludziach, właśnie pod kątem grypy, ale wraz z pojawieniem się SARS-CoV-2 naukowcy postanowili sprawdzić, czy są w stanie wykorzystać swoje osiągnięcie do walki z tym właśnie wirusem.

Reklama

W październiku 2020 roku lek był już na testach w 20 różnych krajach i wykazywał bardzo obiecujące rezultaty, a dziś mamy okazję poznać wyniki badań na 775 pierwszych zrekrutowanych do badań pacjentach. Lek okazał się redukować ryzyko hospitalizacji i zgonu z powodu Covid-19 o 50% - tylko 28 z 385 pacjentów biorących molnupiravir musiało poddać się hospitalizacji w porównaniu do 53 z 377 pacjentów w grupie placebo. Co jeszcze bardziej znaczące, żaden z pacjentów przyjmujących lek nie zmarł z powodu infekcji, podczas gdy w grupie placebo zanotowano 8 zgonów. 

Jak podkreśla Simon Clarke, mikrobiolog komórkowy z University of Reading, wyniki te są ekstremalnie obiecujące, ale zanim podjęte będą jakiekolwiek działania w temacie wprowadzenia leku na rynek, musimy poznać pełną dokumentację badań. Bo choć Merck informuje, że osoby leczone molnupiravirem nie wykazywały żadnych skutków ubocznych, to zdaniem naukowca musimy dokładnie sprawdzić, jak lek wpływa na różne osoby: - Ten lek działa zmuszając maszynerię reprodukującą materiał genetyczny Covid-19 do popełniania błędów, powstrzymując skuteczne namnażanie. Ten tryb działania może powodować problemy z naszymi własnymi komórkami i chociaż dane sugerują, że lek jest dobrze tolerowany, wciąż nie mamy pełnych danych na temat skutków ubocznych.

Koncern jest jednak przekonany o skuteczności i bezpieczeństwie leku, dlatego złożył wniosek o pozwolenie na użytkowanie leku w trybie wyjątkowym, a amerykański rząd już zamówił 1,7 mln dawek. Niestety nie jest to tanie leczenie, bo obecnie mówi się o tym że 5-dniowa terapia to koszt ok. 700 USD - producent zapewnia jednak, że zrobi wszystko, żeby lek był dostępny także w krajach o niskich dochodach. Zaznacza jednak, że do skutecznego działania leku niezbędny jest sprawny system testowania, bo ten musi być podany w ciągu 5 pierwszych dni od wystąpienia objawów, w przeciwnym wypadku jego stosowanie nie będzie miało większego sensu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: COVID-19 | koronawirus | molnupiravir
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama