Bezprecedensowy ruch USA. Nowe wyrzutnie to wiadomość dla Chin

Armia USA po raz pierwszy wysłała swój najnowszy system rakietowy Tyfon poza kontynentalną Amerykę. Jej wyrzutnie znajdują się teraz niezwykle blisko Chin. Co to oznacza dla sytuacji na Pacyfiku?

Tyfon po raz pierwszy poza Ameryką

Armia Stanów Zjednoczonych stacjonująca w regionie Pacyfiku poinformowała o rozmieszczeniu systemów rakietowych Mid-Range Capability (MRC), nazywanych "Tyfon" na północy filipińskiej wyspy Luzon. To pierwszy przypadek, gdy tę broń przeniesiono z terytorium kontynentalnej Ameryki. 

"Tyfon" ma wziąć udział w zbliżających się filipińsko-amerykańskich ćwiczeniach Salaknib 24, gdzie pokaże publicznie swoje możliwości. To najnowocześniejszy samobieżny system rakietowy dalekiego zasięgu USA. Może pozwolić na atakowanie celów nawet w odległości do około 1650 kilometrów.

Reklama

Już w ubiegłym roku armia USA zapowiadała rozmieszczenie systemu "Tyfon" poza terenem Ameryki Północnej. Wiadome już było, że będzie to bardzo wymowne wydarzenie, które może posłużyć jako swoiste ostrzeżenie albo dla Rosji, albo dla Chin. Teraz już wiemy, kto jest adresatem tego ostrzeżenia.

Czym jest system rakietowy Tyfon

Tyfon to kryptonim systemów rakietowych opartych na mobilnej wyrzutni pionowego startu Mark 41, stosowanej do tej pory na okrętach. Główną cechą Tyfona jest to, że wykorzystuje najnowsze wersje pocisków do zwalczania celów lądowych, morskich i powietrznych. Mowa tu o dwóch rodzajach pocisków produkcji firmy Raytheon.

Tomahawk Block V - pocisk manewrujący do ataków na cele lądowe oraz morskie w zależności od wykorzystanego ładunku wybuchowego. Najważniejsze ulepszenia pocisku Tomahawk Block V to solidniejsza nawigacja i dwukierunkowa komunikacja satelitarna (SATCOM). Dzięki niej po wystrzeleniu pocisku można modyfikować jej tor lotu. Względem starszej wersji pocisków Tomahawk Block V ma także zwiększony zasięg aż do 1650 kilometrów. Koszt jednego pociski Tomahawk Block V dla armii USA to ok. 2,4 mln dolarów.

Standard Missile-6 (SM-6) - pocisk różnego przeznaczenia, zaprojektowany zarówno do zwalczania celów lądowych, morskich, jak i powietrznych. Pozwala na obronę przed wrogimi pociskami manewrującymi i balistycznymi. SM-6 wykorzystuje naprowadzanie aktywne, aby dotrzeć do różnych celów. Jego zasięg to 370 kilometrów, a koszt jednego pocisku dla armii USA to 4,3 mln dolarów.

Jednak bateria systemu Tyfon składa się z czterech wyrzutni M41, z których każda ma po cztery komory na pociski. Obok nich system posiada mobilny wóz dowodzenia, w którym pracują operatorzy monitorujący przestrzeń powietrzną oraz wystrzeliwane pociski. Zarówno wyrzutnie, jak i punkt dowodzenia są transportowane przez ciężkie transportery Oshkosh M983A4 HEMTT. Dodatkowo Tyfon posiada swój własny wóz zaopatrzenia, który dostarcza pociski do wyrzutni.

Dzięki szerokiemu wykorzystaniu ciężarówek cały system Tyfon jest niezwykle mobilny. Pozwala to na szybki transport wyrzutni, aby odpowiedzieć na zagrożenie, jak i zabrać cały system, zanim znajdzie się pod ogniem wrogiego ostrzału. Ta mobilność w połączeniu z zasięgiem rakiet sprawia, że Tyfon stanowi duże zagrożenie dla ewentualnych przeciwników USA. I stąd jego pojawienie się na Filipinach może być tak wymowne.

Wymowna wiadomość dla Chin

Rozmieszczenie elementów systemów Tyfon na Filipinach wydaje się pokazem możliwości amerykańskiej armii wobec Pekinu. Z północnych terenów wyspy Luzon wystrzelone przez niego pociski bez problemu mogą dosięgnąć południowowschodnie wybrzeże Chin. Nie mówiąc już, że pod parasolem Tyfona może znaleźć się duży obszar Morza Południowochińskiego, jak i Tajwan.

Wrażenie może robić także przerzut samych elementów systemu na Filipiny. Armia Stanów Zjednoczonych Pacyfiku podała, że cały transport z USA na północną część wyspy Luzon z Waszyngtonu trwał 15 godzin. Pokazuje to także, że elementy systemu mogą zostać względnie szybko rozmieszczone na kluczowych terytoriach, jeśli zajdzie nagła potrzeba.

Informacje wokół transportu zdradzają jednak istotną rzecz w związku z rozmieszczeniem Tyfona na Filipinach. Z dostępnych materiałów armii USA widać tylko jedną wyrzutnię z całego systemu. Prawdopodobnie więc nie ma tu mowy o rozmieszczeniu całego Tyfona, tylko kilku jego elementów. Armia USA nie zdradza też, gdzie w jakim dokładnie miejscu znajdują się te elementy.

Tyfon jako obrońca Pacyfiku

Jak zauważa portal The War Zone nawet pojedyncze elementy systemy Tyfon na Filipinach mogą mieć duże znaczenie w przyszłości. Może stanowić zapowiedź, że USA będą chciały rozmieścić więcej nowoczesnych systemów rakietowych poza granicami swojego terytorium w Ameryce Północnej, szczególnie w rejonie Pacyfiku. Do tego jednak będzie potrzebna zgoda sojuszniczych państw jak, chociażby Filipiny czy Japonia. Jak zwiększyłoby to prezencje sił USA w kluczowym regionie, niektóre państwa wykazywały nastroje przeciwne takim pomysłom.

Wysłanie elementów systemu Tyfon na Filipiny jest też ważne z innego powodu. To pierwszy system rakiet średniego zasięgu, umieszczony przez USA na terytorium Pacyfiku po upadku traktatu INF. Gdy obowiązywał on od 1988 roku, Waszyngton nie mógł rozmieszczać takiej broni poza swoim kontynentalnym terytorium. Nie jest to jednak pierwszy taki system, jaki USA rozmieściły po wycofaniu się z traktatu INF w sierpniu 2019 roku. The War Zone zauważa, że w 2022 Waszyngton wysłał na ćwiczenia do Niemiec do Europy wyrzutnie kontenerowe Mk 70 na pojazdach Humvee, będące inną wersją wyrzutni systemu Tyfon. W nich znajdowały się amerykańskie pociski SM-6.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Filipiny | Ocean Spokojny | Raytheon | USA | Tomahawk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy